"...Zielone Świątki są pełnym radości świętem życia i młodości..."
Święto Zesłania Ducha Świętego zamyka obrzędowy cykl Wielkanocy. W kalendarzu liturgicznym kościoła uznawane jest za jedno z najstarszych i najważniejszych świąt, które początkowo łączono z Wielkanocą. Od IV wieku stało się świętem samodzielnym, obchodzonym 50 dni po Wielkanocy, pomiędzy 10 maja a 13 czerwca. Nazwa pochodzi od wydarzenia biblijnego – w Nowym Testamencie można przeczytać, że w pięćdziesiątnicę Zmartwychwstania Chrystusa na apostołów zebranych w Wieczerniku zstąpił Duch Święty, od którego otrzymali oni charyzmaty i zaczęli mówić różnymi językami. Wydarzenie to jest uznawane za symboliczny początek Kościoła.
Jak pisze Oskar Kolberg: „Święto Zesłania Ducha św. przypada w 10 dni po Wniebowstąpieniu; u Czechów zowie się Bożemi Godami, u nas Zielonemi świątkami, gdyż w tym czasie zieleni się wszystko co tylko ziemia wydaje, a równie bogaci jak ubodzy chaty swe i kościoły w dzień ten majem stroić lubili. Kościół obchodzi uroczystość tę przez dwa dni t. j. w niedzielę i w poniedziałek, ona przypomina nam jak Duch św. zstąpił na apostołów w postaci języków ognistych i napełnił ich darami swojemi, i poczęli mówić różnemi językami”[1].
Zielone Świątki są pełnym radości świętem życia i młodości, które swoje korzenie ma w pogańskich zwyczajach i zabobonach. Wywodzą się z pogańskiego święta wiosny, obchodzonego w okresie wegetacji roślinnej – od maja do dnia św. Jana (24 czerwca). Często zapoczątkowywały obchody sobótkowe. W ludowym kalendarzu obrzędowym były pożegnaniem wiosny i powitaniem lata, ukoronowaniem wiosennych prac polowych, a także obrzędów wiosennych, które występują już podczas Zapustów, Śródpościa oraz Wielkanocy.
Do tego dnia należało zakończyć prace na roli – nadchodził czas oczekiwania na efekty ciężkiej pracy. Jednak to „wyciszenie” nie dotyczyło życia obrzędowego. Jak pisze A. Paluch: „Człowiek – według ludowej wizji świata – nie tylko biernie obserwuje pola i oczekuje na plon, lecz może, a właściwie powinien, za pomocą działań obrzędowych uczestniczyć w rozwoju życia przyrody, powodować jej wzrost i płodność”[2].
W wigilię Zielonych Świątek rozpowszechnione było „majenie” zielenią domów, izb, podwórza, wrót, płotów. Budynki mieszkalne i gospodarcze przystrajane były – w zależności od regionu – bylicą, łopianem, piołunem, a także gałązkami brzozy (najczęściej), lipy, leszczyny, dębu, klonu, kasztanowca, buczyny. Zatykano je pod strzechy, umieszczano w ścianach, na ogrodzeniach. Wierzono, że młoda zieleń, życiodajne soki wiosennych gałęzi przynoszą powodzenie we wszelkich gospodarskich przedsięwzięciach i pobudzają wzrost wysianych w polu roślin. Uważano również, że mają właściwości magiczne – zabezpieczają obejścia oraz znajdujących się w nich ludzi i zwierzęta przed czarami, urokami, złymi duchami, ale również przed chorobami czy pożarem. Wiara w nadzwyczajne moce łopianu i bylicy może wiązać się z legendą głoszącą, że ścięta głowa św. Jana Chrzciciela upadła właśnie pomiędzy te rośliny. Nie wykonywano żadnych dodatkowych ozdób z bibuły czy papieru, podstawą strojenia były zielone rośliny. We wspomnieniach mieszkańców podradomskich wsi wyczytać możemy, że:
„Drzwi wejściowe zdobione były (…) tatarakiem zawieszonym nad futryną”[3];
„Na Zielone Świątki dom musiał być przystrojony na zielono. Wnętrze mieszkania: ściany, podłogę dekorowano tatarakiem; stał on również w oknie. Ścieżka od drzwi chałupy aż do drogi usłana była tatarakiem. Wisiał on również (przybity gwoździkiem) na drzwiach wejściowych do sieni”[4];
„Na Zielone Świątki przybierano dom i obejście tatarakiem. Tatarak rozsypywano na ścieżce prowadzącej od furtki do domu. W domu natomiast zdobiono nim okna. Stawiano kiście tataraku na parapecie po obu stronach okna. Wstawiano go do wody nalanej w flakony. Zaraz po Zielonych Świątkach tatarak sprzątano”[5].
Wspomina o tym również Kolberg: „W dzień ten rozrzucają wis, czyli tatarak w izbach i przed chałupami, i w ogóle obchodzą święta te jak w Krakowskiem”[6].
Z przytoczonych wypowiedzi można wysnuć wniosek, że w regionie radomskim do ozdoby chałup i zagród powszechniej stosowano tatarak niż gałązki drzew, np. brzozy.
Na apotropeiczne funkcje zielonych gałązek wskazują miejsca, w których lud je umieszczał. Tatarak rozrzucano nie tylko grubą warstwą na podłodze, ale też koło progu, przed wejściem do domu. Gałązki drzew zatykano obok drzwi i okien. Są to miejsca graniczne, niebezpieczne, gdzie mogą działać siły nieczyste. W niektórych regionach umieszczano go także za świętymi obrazami[7] oraz zakładano za siestrzanem[8]. Wymiar symboliczny ma też kolor – zielony to przecież kolor życia, nadziei, zdrowia i witalności, a obszar życia jest nie do przekroczenia dla istot, które do niego nie należą. Okres Zielonych Świątek jest właśnie czasem, w którym czarownice i demony są bardzo aktywne.
Zielone rośliny, którymi majono chaty, płoty, zagrody, ale również kapliczki i krzyże przydrożne, mimo iż nie były poświęcone, jako takie były traktowane. Wystarczyło, że „uczestniczyły” one w uroczystości Zielonych Świąt. Niekiedy używane były do praktyk leczniczych i magicznych (zioła) oraz do ognia świętojańskiego (drzewka – przeważnie młode brzózki). Nie wyrzucano ich, lecz palono, tak samo jak wszelkie poświęcone przedmioty, czy zniszczone święte obrazy. Tradycja majenia domów, zagród (ale również przydrożnych kapliczek i krzyży) przetrwała do dziś.
Zielone świątki to także kulminacja lubianych i równe popularnych tak w miastach, jak i na wsi, zabaw majowych, „majówek”. Tego dnia na centralnym placu wsi stawiano ukwiecony, zielony słup. Ozdabiano go girlandami, kwiatami, wstążkami i uczestniczyli w tym wszyscy mieszkańcy wsi. Słupy takie nazywano majami lub wiuchami. W Radomskiem był to najczęściej prosty, wysoki, a co najważniejsze – jak najdokładniej odarty z kory pal sosnowy. Na jego czubku umieszczano fant: butelkę wódki, buty, pas, czy pęto kiełbasy ufundowane przez księdza, bogatego gospodarza czy sołtysa. O fant zabiegali kawalerowie – ten, który wspiął się na słup najszybciej, zabierał nagrodę. Nagradzany był także gromkimi brawami obserwatorów i prawem do pierwszeństwa w tańcach z wybranym dziewczętami. Nic dziwnego, że tak atrakcyjna nagroda nęciła, doprowadzając czasem do nieuczciwego eliminowania konkurencji – słup smarowano oliwą lub mydłem, aby kolejnemu zawodnikowi utrudnić wspinaczkę. Podobne zawody zaczęto z czasem urządzać w miastach podczas festynów i zabaw plebejskich.
[1] O. Kolberg, Radomskie, cz. I, Dzieła Wszystkie, t. 20, Wrocław–Poznań 1964, s. 293.
[2] Z. Libera, A. Paluch, Lasowiacki Zielnik, Kolbuszowa 1993, s. 120.
[3] Inf. M. M., Tomaszówka, Archiwum Działu Kultury Wsi, Muzeum Wsi Radomskiej.
[4] Inf. S. W., Bartodzieje, Archiwum Działu Kultury Wsi, Muzeum Wsi Radomskiej.
[5] Inf. M. W., Jastrzębia, Archiwum Działu Kultury Wsi, Muzeum Wsi Radomskiej.
[6] O. Kolber, Dzieła wszystkie, t. 20, Wrocław–Poznań 1964, s. 109.
[7] Z. Libera, A. Paluch, Lasowiacki…, op. cit., s. 121.
[8] E. Szot – Radziszewska, Rośliny lecznicze w ludowej wizji świata. Interpretacja materiałów etnograficznych zebranych przez Władysława Sikorskiego w okolicach Pińczowa., Kielce 2003, s. 35.