W tegorocznej, czwartej edycji imprezy „Tańscy z Pieczysk”, zaprezentujemy Państwu kolejną, niezwykła przedstawicielkę zasłużonego rodu Tańskich.
Z młodzieńczych portretów spogląda na nas obiektywnie ładna, poważna kobieta w stroju, który u jednych wywołuje rozmarzone westchnienie, u innych zabija dalsze zainteresowanie. W końcu cóż może być ciekawego w kobiecie żyjącej w tak odległej epoce? Gdy spojrzymy na jej dojrzałe podobizny, widzimy staruszkę, a przecież nie dożyła nawet pięćdziesiątych urodzin. Z jej przyjściem na świat też mamy niemały kłopot. Od przeszło dwóch stuleci utrwaliła się jedna data, tymczasem dziś okazuje się, że mogła być o kilka lat starsza. Jaki cel miałaby taka mistyfikacja? Być może nie wypadało, aby [stara] panna była starsza od swego męża aż o kilka lat? Świat był wtedy inny, dziś ciężko nawet pojąć jak bardzo. Ale co wiemy na pewno?
Była wnuczką wybitnego lekarza, medyka polskich królów, który wysłużył sobie szlachectwo, Jana Chrzciciela Czempińskiego. Jej ojciec, Ignacy Tański, choć nie posiadał wielkiego majątku, był personą znana i szanowaną. Nie tylko robił karierę urzędniczą na wysokich szczeblach państwowych, czy nie ustępował wykształceniem najznamienitszym rówieśnikom. Stykał się z najbardziej znanymi Polakami tamtego okresu, w tym królem Stanisławem Augustem Poniatowskim. Przede wszystkim jednak był poetą i to uznanym. Czynnie zaangażował się w Insurekcję Kościuszkowską, w walkę którą przegrał z kretesem i która opłacił srogo. Nie tylko przepadł majątek, ale i ukochani rodzice, którzy zginęli podczas brutalnych wydarzeń rzezi Pragi.
To też Klementyna przyszła na świat w okresie, kiedy po serii dramatycznych wydarzeń osobistych i politycznych jej rodzina straciła niemal wszystko. Kiedy jej najbliżsi wylądowali w chałupie pod słomiana strzechą i wydawało się, iż wielkość rodu właśnie dobiegła końca.
Właśnie w tych okolicznościach rodzi się nieprzeciętna dziewczynka. Imię nosi po bohaterce modnego francuskiego romansu. Matka doświadczywszy trudów poprzednich porodów, zlękniona o życie swoje oraz dziecka, opłaca pomoc lekarską jednymi z ostatnich pamiątek dawnej świetności, srebrnymi świecznikami wygrzebanymi z dna kufra. Niewiele zostaje na czarną godzinę, acz trudno wyobrazić sobie, aby miało być w życiu jej rodziców jeszcze gorzej. Jednak w końcu los się uśmiecha do Tańskich, ojciec jej zyskuje uznanie Czartoryskich z Puław i jako sekretarz księcia wreszcie znajduje zajęcie mogące wydźwignąć rodzinę z nędzy.
Tyle tylko, że w Puławach nie ma miejsca dla nieco rozrośniętej już familii. Trzeba więc, rzecz dziś nie do pomyślenia, rozesłać potomstwo po krewnych. Tym też sposobem mała Klementynka ląduje w Izdebnie, na wychowaniu krewniaków zafascynowanych językiem i kulturą francuską. Nie możemy się dziwić, w Europie prym wiedzie teraz bóg wojny, sam cesarz Napoleon. W tym też duchu chowa się Klementyna, dziecko bystre, pracowite i posłuszne. W domu ciotki nie tylko uczona jest pobożności, ale też niemal zupełnie sfrancuszczona. Los nie oszczędza dziewczynki. Najpierw upuszczona przez pijaną piastunkę doznaje trwałej deformacji ciała, kilka lat później doświadcza przedwczesnej śmierci ojca, niemal na jej oczach. Czyż nie jest to wystarczającym, aby złamać młodziutką psychikę choćby i dziś?
Ale nie naszą Klementynę! Mimo grzecznej fizjonomii i nienagannych manier, odrzuca bezlitośnie kolejnych konkurentów do jej ręki. Nie szuka męża, planuje pozostać sama. Rzecz nie do pomyślenia na początku XIX wieku! Przede wszystkim jednak, obmyśla plan, którego naród nasz ówczesny jeszcze nie znał. Były nieliczne kobiety-pisarki, zawsze jednak zamożne, zamężne, bezpieczne, piszące czasem dla poklasku, a czasem pewnie i z nudy. Tymczasem pojawia się młoda kobieta o szlacheckim pochodzeniu, zubożała niemal zupełnie, półsierota, prawie kaleka, zbytnio rozfilozofowana jak na owe czasy i obyczaje, i zamyśla sobie zostać pisarką. Ba! Utrzymywać się z tego zajęcia! Czy to mogło się udać?
Choć mało realne, choć zupełnie niespotykane, udało się znakomicie. Ta rówieśniczka i znajoma Słowackiego, wychowanka „patriarchalnego” świata, zyskuje nie tylko popularność, ale i sławę. Staje się pierwszą Polką mogąca się, i to z powodzeniem, utrzymać ze swego pióra. Nie szuka ochrony męża- rzecz zupełnie nie do pomyślenia. Staje się propagatorką polszczyzny w sfrancuszczonym świecie, ale też pionierką pedagogiki, zapomnianą dziś sławą, która odziedziczone po ojcu patriotyzm i odwagę, podobnie jak on, przypłaciła srogo- emigracją. Tam też umiera, kiedyś uwielbiana, dziś niesłusznie zapomniana.