Bycie matką to jedna z kluczowych ról kobiety. Dziś okres brzemienności, poród, a później wychowywanie potomstwa wygląda zupełnie inaczej niż miało to miejsce w dawnej Polsce. Głównym zadaniem kobiety po ślubie było urodzenie mężowi zdrowego i często licznego potomstwa, najlepiej płci męskiej. Potencjalną matkę widziano w każdej żonie, rola ta nie podlegała dyskusji, bo powszechnie uznano, że wszystkie panie posiadają instynkt macierzyński.
Przez dłuższy czas wiadomość o poczęciu była zachowywana w tajemnicy. Początkowo brzemienna o swoim stanie nie mówiła nikomu lub jedynie mężowi czy matce. Niekiedy obowiązkiem było powiadomienie teściowej. Pozostałego otoczenia nie informowano do momentu, aż kobieta poczuła pierwsze oznaki poczętego w niej życia i oczywiście wtedy, gdy jej brzuch wyraźnie się zaokrąglał.
Kobietę w ciąży uznawano za kobietę inną, nieczystą, niebezpieczną ze względu na płód. W związku z tym istniał szereg nakazów i zakazów, których celem była ochrona danej społeczności i brzemiennej. Dawniej w tym celu kobieta poddawana była izolacji. Nie mogła na przykład przekraczać granic, czyli przechodzić przez płoty, miedze, rozstaje dróg, zwierzęta, przestępować przedmiotów, siadać na progu. Nie mogła nosić korali, szyć, prząść, wiązać powróseł. Wszystkie te czynności mogły spowodować kłopoty podczas porodu, w tym uduszenie się dziecka pępowiną.
Przyszła matka powinna również uważać na ogień. Gdy zdarzyło się jej oparzyć, dziecko mogło mieć przez to znamię, tzw. płomień lub ogniowy znak. Natomiast przestraszenie się myszy lub kreta miało być przyczyną myszki – plamki na ciele w ciemniejszym kolorze. Ciężarnej nie wolno było się także schylać, by dziecko nie było garbate. Nie mogła również patrzeć przez dziurkę od klucza, bo przyczyniłoby się to do powstania wad wzroku u niemowlęcia.
Błogosławiony stan wiązał się z wykluczeniem przyszłej matki z prac gospodarskich. Jej wyjście w pole miało spowodować nieurodzaj. Zakazywano jej także pieczenia chleba, kiszenia kapusty, dojenia krów, czerpania wody ze studni. Czynności te mogły doprowadzić do zalęgnięcia się robactwa w zagrodzie.
Obrzędowość rodzinna także nie była dla kobiety ciężarnej. I to wcale nie ze względu na intensywne tańce, czy spożywanie wysokoprocentowych trunków podczas różnych uroczystości. Nie uczestniczyła w weselach, bo panna młoda miałaby ciężkie życie, tak jak ciężka jest brzemienna kobieta. Nie proszono jej na matkę chrzestną, aby dziecko nie zmarło. Z podobnych powodów nie zapraszano ciężarnej na pogrzeby. Nie powinna ona przebywać w pobliżu zwłok, by nie narazić siebie lub potomstwa na chorobę, często śmiertelną.
Czymś, co do dziś funkcjonuje w polskiej kulturze (choć obecnie raczej w żartach) jest zakaz odmawiania kobiecie przy nadziei. Niezastosowanie się do tej zasady miało spowodować, że wszelkie dobro pożrą myszy albo wda się w nie zgnilizna. Jeśli zdarzyło się komuś odmówić należało przeciwdziałać tajemnej mocy poprzez rzucenie w ślad za ciężarną czymkolwiek, a najlepiej, jak było to coś z żelaza: nóż, siekiera itp.
Trudno zliczyć i wymienić wszystkie przesądy związane z ciążą. Warto zaznaczyć, że występowały one w niezliczonych odmianach lokalnych, ale wszędzie traktowane były z pełną powagą, gdyż wierzono w ich skuteczność.
Nadchodził czas rozwiązania. Dzieci rodziły się w swoim rodzinnym domu. Poród przyjmowała akuszerka, zwana babką lub babicą, rzadko pojawiał się lekarz. Wnętrze było przygotowywane do porodu, sprzątane, myte, zmieniano pościel. Zwykle pod poduszkę położnicy wkładano święcone zioła, a pod łóżko siekierę, co miało chronić przed złem. Babka, aby ulżyć rodzącej i ułatwić rozwiązanie, przystępowała do zabiegów z akuszerii ludowej: rozpinała i rozwiązywała wszystkie węzły i zapięcia w ubraniu rodzącej, rozplatała włosy, zdejmowała pierścionki. Otwierała szafy, szuflady, skrzynie. Te czynności miały pomóc wydostać się dziecku z łona. Akuszerka kropiła wodą święconą brzuch rodzącej, stawiała na nim znak krzyża. W czasie porodu przyszła matka modliła się wraz z babką do patronki kobiet w stanie błogosławionym – św. Małgorzaty oraz opiekunek rodzin: św. Katarzyny, św. Barbary i św. Doroty.
Po porodzie następował okres połogu, który trwał do tzw. wywodu. W przeszłości młoda matka wraz z dzieckiem była poddawana izolacji społecznej, towarzyskiej, gospodarczej przez 6 tygodni od porodu. Ograniczenia były równie rygorystyczne, jak te, które odnosiły się do kobiet brzemiennych. Przestrzeganie ich miało zapewnić dziecku zdrowie i ochronę przed niebezpieczeństwem. Kobieta z dzieckiem spędzała ten czas w domu, nie opuszczając go by chronić noworodka przed siłami nieczystymi.
Sakrament chrztu znosił izolację dziecka, natomiast w przypadku matki odbywało się to za sprawą ceremonii wywodu. Był to rodzaj błogosławieństwa. Gdy minął czas połogu, matka była prowadzona przez inne kobiety do kościoła, a konkretnie do kruchty kościelnej, by nie przechodzić przez próg świątyni. W trakcie wywodu, który odbywał się podczas mszy świętej, kobiety cały czas klęczały, trzymając w dłoniach różańce i zapalone świece. Po nabożeństwie kapłan wychodził do wywodzonej, błogosławił ją wodą święconą na pamiątkę Oczyszczenia Maryi Panny i wręczał jej zapaloną gromnicę. Następnie dawał jej stułę do pocałowania. Pocałunek, z punktu widzenia znaków kultury, jest m.in. oznaką pożegnania. Zatem przez ten rytuał żegnała się ze sferą niezwykłości, jako kobieta matka wracała do zwykłego świata. To symboliczne oczyszczenie pozwalało wrócić kobiecie do społeczności, a zakazy izolacyjne przestawały ją obowiązywać.
Bezpiecznych ramion matki niemowlę nie opuszczało przez kilka pierwszych dni, dopóki nie zostało ochrzczone. W tym czasie było szczególnie narażone na działanie zła. Ciągła bliskość niemowlęcia i matki, tak charakterystyczna dla wczesnego okresu życia, była najwyraźniejsza w rodzinach chłopskich. Relacja ta w zamożnych rodzinach wyglądała inaczej, ponieważ najmłodsze dzieci oddawano często mamkom, a następnie wracały do domu rodzinnego, pod opiekę piastunki, niani. Na początku ubiegłego stulecia kobiety z elit widywały swoje potomstwo raczej okazjonalnie.
Natomiast nieustająca bliskość niemowlęcia z matką pochodzącą z wiejskiej, chłopskiej rodziny z jednej strony była wyrazem troski o bezpieczeństwo dziecka. Należało je chronić przed czarami i urokiem. Z drugiej strony ciągłe przebywanie przy rodzicielce wynikało z konieczności. Kobieta nie przerywając swych codziennych, licznych zajęć mogła zawsze doglądać potomstwa. Matki przędąc nici na kołowrotku lub pracując na krosnach, poruszały płozę stojącej blisko kołyski i uspokajały maleństwo, gdy płakało. Nawet w czasie gotowania, w każdej chwili mogły ukołysać dziecko do snu. Podczas prac w ogrodzie, na podwórku albo pilnej roboty w polu (grabienie siana, pomoc przy żniwach, okopywanie ziemniaków czy kapusty) dziecko zawsze było z matką. Z kawałka odpowiednio złożonej płachty kobiety robiły przenośną kołyskę (tzw. kolibę) i wieszały ją na skrzyżowanych palikach. Kolibkę ustawiano blisko zagona i wkładano do niej dziecko, by mieć je stale na oku. Kobiety wiejskie dbały o swoje pociechy najlepiej jak mogły i umiały. Nieustannie były przy nich, opiekowały się, karmiły, dbały o higienę, zdrowie. Ten czas ciągłej bliskości trwał mniej więcej do chwili, aż dziecko zaczęło chodzić. Zbiegało się to zwykle z momentem, gdy wyrastało z kołyski. Zaczynało więc spać z rodzeństwem lub w nogach łóżka rodziców. W kolejnych latach życia dziecko wdrażano i przyuczano do wszystkich gospodarskich zajęć, chłopcy np. do dbałości o sprzęty i narzędzia rolnicze, doglądania koni, pomocy przy orce, żniwach itd., dziewczęta do pomocy matce we wszystkich wykonywanych przez nią pracach, m.in. do gotowania, pieczenia chleba, prania, uprawy warzyw, przędzenia, tkania, opiekowania się młodszym rodzeństwem.
Mityczna matka Polka przypomina kobietę chłopską, która całe swoje życie poświęciła rodzinie i wychowaniu dzieci jednocześnie dbając o gospodarstwo. Współcześnie rola matki coraz powszechniej zaczyna być dzielona pomiędzy rodzicami. Kobieta często nadal mocno angażuje się w wychowanie potomstwa, ale pamięta też o swoich potrzebach i rozwoju, co wcale nie jest łatwe do pogodzenia. Zatem w dniu każdej matki, zarówno przyszłej, młodej, jak i doświadczonej składamy serdeczne życzenia, by trud wydania na świat i wychowania potomstwa został wynagrodzony w przyszłości.
Bibliografia:
- A. J. Plucińska, Polskie zwyczaje rodzinne, Łódź 2014.
- A. Miłoszewska-Kiełbiewska, Obraz kobiety XX i XXI wieku w wybranych polskich czasopismach i poradnikach dobrego wychowania, Warszawa 2015.
- A. Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, cz. II, Warszawa 1988.
- B. Ogrodowska, Polskie tradycje i obyczaje rodzinne, Warszawa 2007.
- N. Jastrzębska, Liga matek, „Bluszcz” 1914 nr 4.
- Z. Gloger, Encyklopedia staropolska, t.3, Warszawa 1902.