Człowiek polował na dziką zwierzynę od zarania dziejów, zdobywając w ten sposób pożywienie, skóry na ubrania, namioty oraz kości i rogi do wyrobu narzędzi. Łowcy wierzyli zarówno w dobre jak i złe moce ukryte w naturze. W obawie przed mroczną przyrodą, pełną dzikiego zwierza, stworzyli wiele „ochronnych” zwyczajów.
Przed wyruszeniem na łowy odprawiali rozmaite rytuały i czary, zjednując sobie tajemne moce. Wyrabiali i zawieszali na szyi amulety z różnych części ciała upolowanych zwierząt - przeważnie kły, pazury, kawałki rogów oraz skóry, sierść i pióra, oraz inne ozdoby. Wierzono, że noszenie trofeów oraz spożywanie niektórych organów zwierzęcych doda im odwagi, siły, sprytu, nieśmiertelności a także spowoduje przejęcie cech danego zwierzęcia. Odprawiali również tajemnicze „czynności” nad swoją bronią myśliwską; groty strzał i włóczni moczyli w wywarach z ziół lub krwi zwierzęcej, aby dodać im celności.
Po wynalezieniu broni palnej, aby zwiększyć skuteczność kul należało je odlewać na święconej pszenicy. Gdy strzelba zawodziła w celności wymagane było nabicie jej padalcem (tak, tą właśnie beznogą jaszczurką…) i po specjalnych zabiegach wystrzelenie jej na rozstajnych drogach. Kiedy była celna, należało dbać o to, aby nie utraciła swych właściwości. Pod żadnym pozorem nie wolno jej było położyć na łóżku niewieścim, albo obok kobiecych ubiorów oraz nie wolno pozwolić na to, by kobieta jej dotknęła. Najgorszą „obrazą” było postawienie jej koło miotły, wtedy celność bezpowrotnie przepadała. Baczną uwagę zwracano na szmaty do czyszczenia broni, aby nie dostały się w ręce zazdrośnika, który umieszczając je na chwilę w dziupli starego drzewa mógłby spowodować, że broń czyszczona nimi nigdy nie trafi do celu. W takim przypadku najlepszym odczynieniem broni było "plunąć na strzelbę i położyć ją na ziemi, a matka ziemia czary wyciągnie".
Myśliwi nie polowali nigdy w Boże Narodzenie i Niedzielę Wielkanocną. W pozostałym okresie w dniu polowania należało wstać z łóżka prawą nogą, splunąć w prawą rękę, a następnie w prawy but. Próg domu należało przekraczać prawą nogą i nie wolno było odwracać głowy ani spoglądać w stronę domu. Jeśli myśliwy, wychodząc na polowanie czegoś zapomniał nie wolno mu było wracać pod żadnym pozorem. Założenie myśliwskiej odzieży na lewą stronę przynosiło pecha. Życzenia "udanego polowania" nie wróżyły nic dobrego, należało życzyć „połamania strzelby” lub „ni sierści ni pióra” oraz tradycyjne „Darz bór”. Napotkanie w drodze na polowanie starej kobiety lub zakonnicy przynosiło pecha. Podobnie widok pustych naczyń na wodę lub kobiety z nimi. Natomiast młoda panna z wiadrem pełnym wody to był dobry znak. Dobrze wróżyło w dniu rozpoczęcia sezonu łowieckiego puszczenie bez strzału pierwszego napotkanego zwierza danego gatunku, jak również uchylenie nakrycia głowy na widok pierwszego w sezonie szaraka. Podczas patroszenia grubego zwierza nie wolno było podwijać rękawów koszuli, to stanowić miało o niedalekim sukcesie tak jak i posiadanie przy sobie ostatniej łuski z trafnie wystrzelonego naboju. Wybierając się na polowanie niedopuszczalne było mycie i golenie się w myśl zasady, że „Dziki idzie na dzikiego a kudłaty na kudłatego”.
Zwyczaj pogłaskania kobiecego kolana przed wyruszeniem na łowy nawiązuje prawdopodobnie do czasów, gdy polowanie na grubego zwierza było zajęciem śmiertelnie niebezpiecznym i mogło trwać przez dłuższy czas. W związku z czym przed wyruszeniem w daleką podróż żegnano się z rodziną i pozostałymi członkami plemienia na wypadek śmierci. Po udanym powrocie witano się i ucztowano. Zwyczaj ten po części przetrwał do późniejszych czasów i miał zapewnić sukces myśliwemu. Wiązała się z nim zasada, że "Im grubszy zwierz, tym wyżej bierz", czyli w zależności od gatunku zwierzyny, na który chce się zapolować, i stopnia zagrożenia dla myśliwego, damę należało chwytać za właściwą część ciała i tak: na przepiórki i kuropatwy za mały palec od stopy, na zające za stopę, na lisa za kolano, na jelenia i łosia za udo, w dalszej hierarchii były żubry, tury i niedźwiedzie.
Oprócz wszelkich innych zalet myślistwa, istniało również przekonanie o wielce zdrowotnych właściwościach dziczyzny, czego przykładem mogą być przepisy i sposoby ich stosowania zawarte w XVII-wiecznym poradniku „Skład abo skarbiec znakomitych sekretów oekonomiej ziemiańskiej” autorstwa Jakuba Kazimierza Haura. Rogi żubra „…mają w sobie wielką cnotę i sekreta. Robią z nich puhary oprawują je w drogie metala, w których gdyby była trucizna zaraz ją wyrzuci”. Niedźwiedzia żółć „pomocna jest przeciw niemocy i paraliżowi, oczy niedźwiedzie wyłupione i na lewym ramieniu powieszone febrę uśmierzają, sadło przepukliny goi, parchy czyści, włosy bieli, przez smarowanie czoła pamięć prawdziwa”. Mięso dzicze „…krew czystą mnoży, krew z wódką zmieszana pomocna w suchotach, zęby tarte w wódce z makiem polnym na kolki i parcia w boku pomocne, łajno suszone i podane w trunku leczy plucie krwią” i wreszcie” mocz dziczy pity z pietruszczaną wódką kamień w człowieku kruszy”.
Tradycji związanych z myślistwem jest niezliczona ilość… Warto sięgać po nie i wspominać zwyczaje naszych przodków. Może szczególnie teraz, gdy na świeżym śniegu widać tak wiele tropów dzikich zwierząt, z których bliskiej obecności czasem nie zdajemy sobie sprawy.