Wśród wielu dat, które zapisały chlubną kartę w historii naszego narodu, niewątpliwie wymienić należy 11 listopada 1918 roku. To data, która od kilkudziesięciu lat stanowi najdonioślejsze święto państwowe w naszym kraju.
Od tego dnia, rozpoczyna się historia niepodległego państwa polskiego, którą poprzedzały 123 lata niewoli i ucisku obywateli naszego kraju, znajdujących się pod jarzmem trzech zaborców. Pomimo krwawo stłumionych powstań narodowych, różnych represji politycznych oraz nasilającej się polityki rusyfikacji i germanizacji na przełomie XIX i XX wieku, Polacy nie porzucili marzeń o odzyskaniu niepodległości. Stało się to głównie, dzięki wytrwałości i ofiarności aktywnej części polskiego społeczeństwa, które w okresie zaborów przekazywało nowym pokoleniom młodych Polaków przywiązanie do języka ojczystego i tożsamości narodowej.
Tegoroczna 105. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, zbiega się także z obchodzoną w tym roku 160. rocznicą wybuchu Powstania Styczniowego, które było jednym z większych zrywów narodowo-wyzwoleńczych, a pomimo poniesionej klęski militarnej, umocniło polską świadomość narodową w drodze ku Niepodległej.
Przybliżmy zatem postać jednego z najznamienitszych przywódców powstania styczniowego, a przede wszystkim, niestrudzonego żołnierza, który dla chwały Ojczyzny bohatersko oddał za nią życie - 6 listopada 1863 roku. Mowa oczywiście o płk Dionizym Feliksie Czachowskim, który przyszedł na świat 6 kwietnia 1810 roku we wsi Niedabyl, niedaleko Białobrzegów. Ród Czachowskich wywodził się ze starej szlachty mazowieckiej herbu „Korab” na ziemi czerskiej. Młody Dionizy zakończył swoją edukację w 1829 roku, kiedy to ukończył Gimnazjum Pijarów w Radomiu. Dwa lata później ożenił się z Eufemią Kaliszówną, z którą miał siedmioro dzieci. Był właścicielem dużych majątków ziemskich w różnych rejonach Radomskiego.
Czachowski choć nie miał wojskowego wykształcenia, z powodzeniem dowodził kilkusetosobowym oddziałem żołnierzy, a do powstania przystąpił już będąc w średnim wieku i posiadając znaczne życiowe doświadczenie. Jeszcze w styczniu 1863 roku, tuż po wybuchu powstania zaciągnął się wraz z synami: Karolem i Adolfem do oddziałów powstańczych organizowanych przez płk Mariana Langiewicza, późniejszego dyktatora. W zgrupowaniu pełnił funkcję szefa sztabu, a jednocześnie wykazał się jako zdolny dowódca i strateg działań bojowych. Wyróżniał się karnością i męstwem, a szczególnie talentem w dowodzeniu oddziałami powstańczymi. W pierwszej fazie powstania walczył pod komendą płk Mariana Langiewicza, jednakże już 19 marca 1863 roku po niezwykle krwawej bitwie pod Grochowiskami, rozpoczął samodzielną kampanię, skupiając przy sobie liczne oddziały wojsk powstańczych w regionie radomskim. Już 15 kwietnia 1863 roku Rząd Narodowy mianował Dionizego Czachowskiego pułkownikiem i naczelnikiem wojennym województwa sandomierskiego.
W trakcie dalszych prowadzonych działań wojennych, wykazał się jako zdyscyplinowany dowódca i zatwardziały przeciwnik władzy carskiej, zyskując w ten sposób szacunek i uznanie wśród społeczeństwa polskiego. W bitwie pod wsią Stefanków 22 kwietnia 1863 roku, rozgromił pododdział połockiego pułku piechoty, a następnie rozprawił się z przegranym wrogiem, wieszając kilku wziętych do niewoli rosyjskich żołnierzy wraz z ich oficerem. Była to odpowiedź Czachowskiego za brutalne pacyfikacje okolicznych wsi, których mieszkańcy udzielali schronienia jego oddziałom. Zapewne dlatego wśród Moskali był określany mianem „Krwawego Starca”. Jednakże pułkownik nie oszczędzał nawet swoich podwładnych, jeśli nie dość gorliwie służyli powstaniu lub wsłuchiwali się albo, co gorsza, wysługiwali się zaborcy. Natomiast zwolennicy Czachowskiego, którzy służyli w jego oddziałach darzyli go dużym szacunkiem i stosowali wobec niego zwrot – „Ojcze”.
W kolejnych potyczkach prowadzonych w maju pułkownik odnosił dalsze sukcesy, jednak po porażkach w czerwcu na Kielecczyźnie, wyjechał do Krakowa. W Galicji uformował nowy oddział liczący blisko ośmiuset żołnierzy i powrócił do Królestwa.
W dniu 20 października 1863 roku Czachowski na czele dobrze wyposażonych żołnierzy przekroczył granicę na Wiśle i rozpoczął swoją ostatnią kampanię. Tym razem nie odniósł już sukcesów, głównie na skutek nieporozumień z innymi lokalnymi dowódcami powstańczymi. Rankiem 6 listopada 1863 roku oddział Czachowskiego został zaskoczony przez rosyjskich dragonów i uległ rozproszeniu, a przy pułkowniku we wsi Wierzchowiska zostało jedynie kilkunastu konnych. Wobec przygniatającej przewagi Polacy rzucili się do ucieczki. Podczas dramatycznego pościgu za garstką powstańców, pod wsią Jawor Solecki, Rosjanie trafili pułkownikowskiego konia, który padając na ziemię, zrzucił jeźdźca. Wtedy to Czachowski dostał postrzał w szyję i nie mógł już dosiąść wierzchowca. Odskoczył wówczas pod przydrożną polną gruszę i oparłszy się plecami o pień drzewa, bronił się przed nacierającymi już pieszo dragonami, strzelając z pistoletu i rąbiąc szablą. Czachowski po postrzale mimo osłabienia nadal bronił się szablą, jednak w końcu uległ przewadze. Padającego pułkownika rozwścieczeni dragoni rozsiekali szablami. Chcąc złamać ducha oporu Polaków Rosjanie triumfalnie obwozili ciało martwego dowódcy po okolicznych wioskach i miasteczkach, a w Radomiu wystawili je na widok publiczny.
O Czachowskim pisano jako „o jedynym wodzu, który walczył naprawdę ze znajomością terenu”. Dzięki niezłomnemu hartowi ducha walki był odważnym, niezwykle odpornym na trudy w boju i nieuchwytnym partyzantem, a to spowodowało, że pułkownik przeszedł do powstańczej legendy.
Magdalena Grosiak
Fot: Domena publiczna