Na przełomie kwietnia i maja, kiedy wiosna jest już w pełni, a trawa soczysta i zielona, rozpoczyna się sezon pastwiskowy. Dawniej dniem ku temu najodpowiedniejszym był 23 kwietnia – dzień św. Jerzego, legendarnego kapadockiego rycerza, znanego ze swojej heroicznej walki ze smokiem oraz św. Wojciecha Adalberta, biskupa praskiego, jednego z głównych patronów Polski.
Św. Jerzy, przez wzgląd na swoją militarną karierę, objął swoim patronatem żołnierzy, harcerzy i skautów, a pod jego wezwaniem powstało wiele zakonów i bractw rycerskich. Sprawował także pieczę nad rolnikami (jego imię – Georg – daje się etymologicznie wywieść od słów geos – ziemia, i orge – orać), pasterzami, hodowcami zwierząt i ich trzodą. Źródeł jego związków z wiosennymi pracami polowymi można doszukać się w wierzeniach przedchrześcijańskich, w postaci słowiańskiego boga płodności i wiosny Jaryły, z którym św. Jerzy był utożsamiany. Kult świętego był wyjątkowo popularny na wschodnich obrzeżach kraju, gdzie miała wtedy miejsce plenerowa biesiada połączona z wróżbami i zaklinaniem urodzaju. Tego dnia starano się oszczędzać zwierzęta, które pracowały w polu oraz wpłacano datki na mszę w intencji ochrony trzody.
Św. Wojciech Adalbert, syn czeskiego księcia, w młodym wieku przyjął świecenia biskupie, ale jego powołaniem było nauczanie i zaszczepianie wiary chrześcijańskiej w sercach i umysłach ludów dziesięciowiecznej Europy. Po męczeńskiej śmierci został błyskawicznie kanonizowany, a jego relikwie znajdują się m.in. w Archikatedrze na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie. Chociaż święty swoim oficjalnym patronatem obejmuje cały Naród Polski, to w kulturze ludowej, prawdopodobnie z racji kalendarzowego sąsiedztwa ze św. Jerzym, opiekuje się szczególnie pasterzami, hodowcami i ich zwierzętami.
Święto Jerzego i Wojciecha przypada w porze rozpoczynania najważniejszych wiosennych prac polowych i zajęć gospodarskich, a co za tym idzie, również pierwszego wypędu bydła na pastwisko. Jakże trafne jest ludowe przysłowie „Na świętego Wojciecha rośnie bydłu pociecha”. Przebywające przez wiele miesięcy w ciemnych i dusznych pomieszczeniach bydło nierzadko było wycieńczone i wygłodzone. Zdarzało się, że z powodu przedłużającej się zimy i uszczuplonych zapasów paszy, nie wszystkim sztukom dane było posmakować wiosennej trawy.
Z pierwszym wypędem bydła na pastwiska wiązał się szereg działań ochronnych o charakterze religijno-magicznym. Zabiegi te były stosowane profilaktycznie w celu zabezpieczenia inwentarza przed złem, urokami, chorobami i nieszczęśliwymi wypadkami, które mogą spotkać nieświadomą trzodę podczas wypasu.
Krowy, które po raz pierwszy szły na świeżą paszę, jeszcze w oborze były kropione wodą święconą (kropidłem lub palmą wielkanocną) lub okadzane ziołami z bukietu poświęconego w dzień Matki Boskiej Zielnej. Wypędzanie zwierząt z pomieszczenia, w którym spędziły całą zimę, wiązało się z przekroczeniem przez nie progu, granicy pomiędzy bezpiecznym schronieniem a niebezpiecznym światem zewnętrznym. Dlatego starano się kłaść na progu przedmiot uważany za magiczny, np. posiadający ostrze (siekiera, sierp) lub poświęcony (palma wielkanocna).
Bydło mleczne w dużej mierze narażone było na działanie czarownic, które „psuły” mleko lub całkowicie je odbierały, mogły również spowodować zmianę smaku i konsystencji nabiału, szybsze gorzknienie, problemy z zebraniem śmietany. Przez działania czarownic kwaśniały i szybko psuły się sery, a masło nie dawało się ubić. Zgubnym skutkom czarodziejskich praktyk można było zaradzić poprzez smarowanie rogów bydła dziegciem lub czosnkiem, bądź kreśleniem na nich kredą znaku krzyża. „Zdarzało się, że czarownice zabierały mleko krowom i rzucały uroki na nie. Krowom przywiązuje się czerwone wstążki w obawie przed urokami”[1], podobną ochronę miały zapewniać wianuszki poświęcone podczas Oktawy Bożego Ciała. Duże właściwości apotropeiczne posiadała wielkanocna palma – „jak się wyganiało krowy pierwszy raz, to też się święciło krowy w oborze i biło się przez krzyż, żeby nie było jakiej no czarownicy, żeby mleka nie zabrała”[2]. Gospodynie smagały zielonymi gałązkami grzbiety i boki krów, chcąc zapewnić im zdrowie i prawidłowy rozwój, zabieg ten miał również chronić przed ukąszeniami bąków. Poza tym: „jak krowę się wypędzało, to tam tą krowę się przeżegnało i żeby się krowie wiedło”[3]. Tak zabezpieczone zwierzęta mogły spokojnie korzystać w okresie letnim z pastwisk, a po żniwach z rżysk, ugorów i łąk, aż do nastania pierwszych śniegów.
Wszystkie czynności towarzyszące pierwszemu wyprowadzeniu bydła na pastwisko wiązały się z przeświadczeniem o potrzebie ich ochrony przed chorobami i złymi mocami czyhającymi w drodze i na pastwisku. Należało zatem zrobić wszystko, by zniwelować ryzyko uszczerbku na zdrowiu i życiu bydła. Od tego bowiem zależał dobrobyt całego gospodarstwa.
Więcej informacji o świętych patronach dzisiejszego dnia znajdziecie w artykule Jagody Peregończuk na naszej stronie, link w komentarzu
[1] Inf. A.S., ur. 1936 r., z Huty, Archiwum MWR.
[2] Inf. H. G., ur. 1926 r., z Ostałówki, Archiwum MWR.
[3] Inf. anonim., ur. ok. 1930 r., z Pawłowa, Archiwum MWR.