Czas wakacji, ciepłe miesiące, dłuższe dni to szczyt sezonu ślubnego w Polsce. Kiedyś, na dawnej wsi, w tym terminie nie myślano o ożenku. Był to przecież intensywny czas prac polowych. Wiele jednak zmieniło od czasów naszych pradziadków. W tym intensywnie imprezowym okresie warto przyjrzeć się, jak kiedyś wyglądało polskie wiejskie wesele.
Po udanych swatach i zaręczynach dla narzeczonych i ich rodzin następował emocjonujący, bardzo pracowity czas przygotowań. Ślub i wesele były ważnym, a przede wszystkim radosnym wydarzeniem, zapowiadającym zabawę, taniec, śpiew, ucztę i odmianę w monotonnej codzienności.
Małżeństwa, zarówno w Radomskiem, jak i w całej Polsce często kojarzone były w obrębie jednej wsi. Stanowiły pewnego rodzaju interes, chodziło głównie o morgi, o ziemię. Jak przypomina K. Mróz, „Miłość traktowana jest jako dodatek, który przychodzi później”. Młody gospodarz musiał szukać żony tam, gdzie mógł otrzymać odpowiedni posag. Ze względów na kwestie majątkowe, małżeństwa aranżowali rodzice, korzystając przy tym z pomocy swatów, najczęściej wywodzących się z tej samej grupy społecznej i pobliskiego sąsiedztwa.
By móc wstąpić w związek małżeński trzeba było osiągnąć pewien wiek. Jak wspomina mieszkanka Leżenic (pod Kozienicami), podczas udzielania wywiadu terenowego, istniały ramy wiekowe optymalne do ożenku, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn: „Najlepszy wiek to jak miała 20 lat. To już była taka no, dojrzała panna, a te najmłodsze to miały 17, 18 – też się trafiały takie. Stara panna to była jak już miała 25, 27, 28 lat. Były takie zdarzenia, mojej teściowej siostra to miała 16 lat. A on już miał koło 30. No kawaler to musiał mieć choć 25 lat. To był dojrzały. A jak miał tam 20, 21 to jeszcze nie.”
Samego terminu ślubu nie ustalano specjalnie. Wiadomo było, że wesela nie organizuje się na przednówku i w czasie intensywnych prac polowych. Najczęściej wybierano wrzesień, październik, miesiące w których zbiory już zabezpieczone spoczywały w stodołach. Dokładny termin wyznaczał ksiądz.
Co ciekawe, śluby organizowane były w środę i nie odbywały się na specjalnie odprawianej z tego powodu mszy, a po prostu na jednej z tych parafialnych. Wesele kończyło się nazajutrz. Czas trwania zabaw i uczt uzależniony był od lokalnych zwyczajów, a także od statusu finansowego rodzin państwa młodych. Często hulanka trwała dwa lub trzy dni, a przed 1860 rokiem zdarzało się, że nawet tydzień.
Ważnym elementem uroczystości było zapraszanie na wesele. Zgodnie z przyjętym obyczajem, młodzi składali wizyty narzeczeńskie swym krewnym i bliskim znajomym. Odwiedzali pobliskie domy, by zaprezentować się i prosić o obecność na ważnym dla nich wydarzeniu. W Radomskiem młody z drużbami objeżdżał przed weselem wieś i zapraszał. Osobno robiła to młoda z druhnami, chodząc po wsi. Przy okazji pożyczała w kolejnych domach kolorowe wstążki, potrzebne do uwicia rózgi weselnej. Robiono ją z gałązek sosnowych ozdobionych tasiemkami, kwiatami, piórkami i czerwonymi jabłkami. Pan młody wykupywał ów rózgę po przybyciu do domu panny młodej w dniu ślubu. Była ona symbolem uroczystości, wznoszonym wysoko przez starostę w ważnych momentach. Podczas samego wesela stawiano ją w pobliżu państwa młodych. Obok rózgi ważnym atrybutem, przygotowywanym przed dniem zaślubin był wieniec panny młodej. Zaplatano go z rozmarynu, barwinku i ruty. Tworzenie korony weselnej przebiegało w bardzo uroczysty sposób. Druhny śpiewały piosenki, o tym, że panna jest już gotowa do oddania wianka narzeczonemu i przyjęcia mężowskiej władzy.
W dniu ślubu odbywały się liczne rytuały i symboliczne obrzędy.
Drużyna i krewni pana młodego zbierali się u niego w domu, druhny, starościny i krewne pani młodej – u niej w domu. Kobiety pomagały przyszłej mężatce przygotować się do ceremonii. Ubierały ją i czesały. Często zdarzało się, że wkładały jej do butów srebrny pieniążek oraz odrobinę cukru, by w małżeństwie miała życie słodkie i dostatnie.
Drużyna pana młodego udawała się orszakiem do domu pani młodej. Gdzie najważniejsi z gości proszeni byli na mały poczęstunek. Tam rozpoczynały się ważne obrzędy domowe. Najpierw odbywała się ceremonia pożegnania z rodziną i domem. Wyrażała ją długa pieśń śpiewana przez obydwie drużyny na przemian. Panna młoda zgodnie z tradycją starała się opóźnić wyjście do kościoła.
Wreszcie przyszłych małżonków prowadzono do stołu na uroczyste błogosławieństwo rodziców. Stół był nakryty białym obrusem. Stały na nim: woda święcona z kropidłem, pasyjka lub święty obraz oraz chleb. Państwo młodzi kłaniali się rodzicom, klękali przed nimi, obejmowali ich kolana i stopy, całowali ręce, a drużyna śpiewała. Rodzice błogosławili młodych, udzielali przestróg i napomnień.
Do kościoła państwo młodzi jechali osobno, na znak że małżeństwem staną się dopiero po sakramencie udzielonym w kościele. Jadący orszak napotykał zwykle na swojej drodze przeszkody, bramy, szlabany zbudowane z żerdzi, przybrane jedliną. Przy nich stali bardzo często zupełnie obcy parze młodej ludzie. Zwyczaj nakazywał wykupienie się najmniej jedną flaszką wódki przy każdej przeszkodzie.
Po ślubie następowało wesele właściwe. Przeważnie odbywało się ono w domu panny młodej. Często był on zbyt mały, by pomieścić zaproszonych gości. Wtedy zabawę organizowano w karczmie lub u któregoś z sąsiadów.
Sam rytuał kościelny nie dawał jeszcze młodej prawa do odgrywania ról kobiety zamężnej. Musiały być też wykonane inne elementy obrzędu weselnego, m.in. oczepiny czy pokładziny.
Na progu domu na państwa młodych czekali rodzice i witali ich chlebem i solą. Chlebem, bo to symbol wszystkich najważniejszych ludzkich potrzeb, a także gościnności i przyjaźni. Ponadto był uważany za pokarm powszedni, jak i święty. Solą, ponieważ ma właściwości chroniące przed zepsuciem i rozkładem, nadające smak. Podobnie miała wpływać na zawarte małżeństwo.
Uczyta nazywana obiadem, trwająca zwykle kilka godzin na niektórych weselach poprzedzona była zakąską z wódką i piwem. Najobfitszy poczęstunek podawano w godzinach wieczornych, przed oczepinami. Po skończonym obiedzie rozpoczynała się zabawa do późnych godzin nocnych.
Ważnym elementem uczty był podział między gości upieczonego na tę uroczystość weselnego kołacza. Miał on kształt wielkiego okrągłego wyrośniętego bochenka chleba lub wysokiego walca. Zdobiono go zwykle znakiem krzyża wyciśniętym dłonią na surowym cieście oraz przylepionymi, formowanymi ręcznie z ciasta ptaszkami, guzkami, laleczkami itp. Po upieczeniu dodawano np. wstążeczki, bibułowe kwiaty. Druhny obnosiły go wokół izby, a zebrani goście wyśpiewywali o nim pieśni.
Szczególne znaczenie w czasie wesela miały oczepiny, które odbywały się o północy, nad ranem lub nawet następnego dnia. Rytuał ten popularny był we wszystkich stanach, najdłużej jednak, bo do końca XIX wieku, a lokalnie nawet do początku XX wieku, przetrwał na weselach chłopskich. Po odpowiednich przygotowaniach zdejmowano z głowy panny młodej wianek, a na jego miejsce kładziono czepek. Wstępem do oczepin bywały powtórne rozpleciny (pierwsze miały miejsce w przeddzień wesela). Podczas ceremonii starościny ścinały młodej pasmo włosów lub cały warkocz, albo upinały jej warkocz tak, by nie było go widać spod czepka. Zamiana wianka na czepiec była symbolem przejścia ze środowiska dziewcząt do środowiska mężatek. Jednocześnie była to uroczystość przyjęcia panny młodej do rodziny męża. Z oczepinami związane były obrzędowe tańce i śpiewy. Najważniejszą pieśnią, o bardzo starym rodowodzie, była ta zwana chmielem. Zyskała popularność we wszystkich stanach w Polsce przynajmniej od XIV wieku. Śpiewano ją zarówno podczas oczepin, jak podczas prowadzenia młodych do sypialni (przygotowanej często w komorze , stodole, spichlerzu) na pokładziny. Rytuał pieczętujący ostatecznie zawarcie małżeństwa był niemal publicznym aktem konsumpcji, sprawdzanym i ocenianym następnego dnia.
Podczas oczepin panna młoda siedząc na dzieży lub krześle trzymała na kolanach ozdobny talerz lub misę. Rzucano tam pieniądze na wianek. Starszy drużba wzywał wszystkich do płacenia na czepek, nikt się od tego datku nie uchylał. W ten sposób obydwa rody, przyjaciele i bliscy składali się, by wyposażyć nowożeńców na nowe gospodarstwo. Kiedy zakończono zbieranie, panna młoda podnosiła się i pokazywała w czepcu na głowie w nowej roli żony. Starosta ogłaszał wznowienie zabawy i ruszał odbijany taniec, bo każdy chciał pohulać na parkiecie z główną bohaterką.
Następnym elementem oczepinowych rytuałów był taniec kobiet-mężatek z panią młodą. Stanowił rytualne przejście do społeczności kobiet zamężnych, a jednocześnie wyjście spod opieki i władzy rodzicielskiej.
Po wszystkich najważniejszych obrzędach weselnych, goście bawili się i tańczyli do białego rana. A następnego dnia, po krótkim odpoczynku często zabawa trwała kolejną dobę. Drugi dzień weselnych zabaw, tańców i poczęstunków do dziś nazywamy poprawinami.
Tradycyjne polskie dawne wesele to zespół licznych rytuałów. Choć niektóre elementy dawnej obrzędowości pojawiają się podczas współczesnych uroczystości ślubnych, to jednak nie mają tak wielkiego symbolicznego znaczenia, jak miały w czasach naszych przodków. Zdarza się, że państwo młodzi rezygnują z pewnych elementów. We współczesnym weselu coraz bardziej widać też wpływy zachodniej kultury.
Bibliografia:
- A. J. Płucińska, Polskie zwyczaje rodzinne, Łódź 2014.
- B. Baranowski, Życie codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku, Warszawa 1969.
- B. Ogrodowska, Polskie tradycje i obyczaje rodzinne, Warszawa 2007.
- J. Górska-Siwiec, Wesele w Radomskiem, Wesele w Radomskiem. Z cyklu „Radomski rok obrzędowy”, red. Z. Skuza, Radom 2004.
- K. Mróz, Jastrzębia, wieś powiatu radomskiego, Warszawa 2002.
- O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 20 Radomskie, Wrocław – Poznań 1964.
- T. M. Ciołek, J. Olędzik, A. Zadrożyńska, Wyrzeczysko. O świętowaniu w Polsce, Białystok 1976.
- Wywiady terenowe, Archiwum Działu Kultury Wsi, Muzeum Wsi Radomskiej.
Agnieszka Domagała