Zwieńczeniem świąt Bożego Narodzenia jest dzień Epifanii (gr. epifaneia, czyli objawienie Boga), jedno z najstarszych świąt chrześcijańskich obchodzone prawdopodobnie już od III wieku.
W Polsce powszechnie znany pod nazwą święta Trzech Króli. Uroczystość obchodzona 6 stycznia upamiętnia hołd, jaki oddali Mędrcy z Indii, Persji i Arabii nowo narodzonemu Dzieciątku, obdarowując go złotem, kadzidłem i mirrą. Tego dnia podczas Nabożeństwa odbywa się święcenie kredy, kadzidła oraz wody, którą napełniano domowe kropielniczki. Po powrocie z kościoła na drzwiach zapisywano kredą litery K+M+B, dopisując datę bieżącego roku, w celu zabezpieczania domu przed wszelkim złem.
W przeszłości z tym świętem wiązało się wiele zwyczajów domowych. Trzech Króli był dniem wzmożonych odwiedzin rodziny i sąsiadów, ostatnią okazją do wręczania świątecznych podarunków w postaci prezentów, również życzeń. Popularny niegdyś w regionie był zwyczaj „chodzenia po szczodrakach”. Grupy dzieci i młodzieży odwiedzały sąsiadów śpiewając:
1. Pieconaki, scodraki,
powiadali nam;
ślicna pani, grzecna pani,
daj ze ich też nam.
- Jak nie dacie scodraków,
dajcież chleba klin;
zapłaci wam sam Pan Jezus
za ten scodry dzień.”[1]
W nagrodę za wygłoszone oracje dostawali „szczodraki”, czyli małe rogaliki z żytniego ciasta, uformowane z wałeczków w równe kształty: literki, ślimaki, ósemki. Jeśli gospodyni ociągała się z zapłatą lub - co gorsza - z niej zrezygnowała, całe domostwo musiało zostać odpowiednio ukarane. Wykrzykiwano wówczas „w tej chałupce gołodupce, nic nie mają, nic nie dają” lub „nie młócił, nie młócił, żeby ci wiater stodołę wywrócił”.
Dzień Trzech Króli znosił reguły obowiązujące podczas okresu Bożego Narodzenia i Szczodrych Dni. Od tego momentu bez przeszkód można było wykonywać wszelkie prace gospodarskie, nie obowiązywała ścisła etyka zachowania i ubioru, a świąteczne dekoracje znikały z przestrzeni życia codziennego.
[1] O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 20, Kraków 1887, s. 90