Na wsi w przeddzień zmartwychwstania Jezusa, w Wielką Sobotę tradycyjnie miało miejsce uroczyste poświęcenie pokarmów. Opowiadają o tym wywiady gromadzone i archiwizowane w Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu od lat 80. XX w.
Jeszcze w okresie międzywojennym święcono wszystkie potrawy, które miały się pojawić na wielkanocnym stole. Jedzenie wkładano do drewnianej niecki przyozdobionej gładkim, białym obrusem oraz zielonymi gałązkami. Gdy w najbliższej okolicy nie znajdował się kościół, tak przygotowaną święconkę zanoszono do jednego gospodarstwa, pobliskiej świetlicy lub wyznaczano inne miejsce np. przy przydrożnej kapliczce, gdzie odbywało się zbiorowe poświęcenie jadła. Dopiero później zrezygnowano z niecek oraz święcenia całego wielkanocnego pożywienia, na rzecz symbolicznych ilości potraw, wtedy „na talerzu się układało jajka, chlebek, pętko kiełbasy dookoła. Bo tam chrzan musiał być specjalnie na tym starty. No sól, chleba kawałek. To już obowiązkowo. I to było na talerzach i do tego. I ksiądz chodził. Zanosiło się do jednego domu”. Po II wojnie zaczęły przeważać małe, wiklinowe koszyczki przystrajane „forsycją, kokardami, borowinką albo borówkami” oraz ozdobnymi serwetkami.
Święconkę przygotowywała każda gospodyni po swojemu, trzymając się zasady, by w koszyczku znajdowało się po kawałeczku podstawowych potraw. Do stałych składników wielkanocnego święconego należały przede wszystkim jajka, chrzan, sól, chleb, babka oraz kiełbasa lub inna wędlina. W koszyczku można było znaleźć również cukrowego lub glinianego baranka, ocet, pieprz, a nawet masło i ser. Każdy drobiazg przeznaczony do poświęcenia miał znaczenie symboliczne.
Jajka wielkanocne oznaczają odradzające się życie, chrzan przypomina o cierpieniu i męczeńskiej śmierci Chrystusa, sól to symbol trwałości i potężny środek zabezpieczający przed złem i zepsuciem, chleb to ciało Jezusa i najważniejszy pokarm w naszej kulturze, zaś mięso oznacza dobrobyt i dostatek.
Poświęcony pokarm tradycyjnie mógł być spożywany dopiero następnego dnia - w Niedzielę Wielkanocną. Wierzono, „że mrówki się pokazują w domu, jak jest wcześniej święconko ruszone” lub „że mrówki są dlatego jak się przestawia święconkę”. Po powrocie z mszy rezurekcyjnej w Niedzielę Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, zanim rozpocznie się długo wyczekiwane, uroczyste śniadanie „bierze się jajko i życzenia się składa i dzielimy się nim”. Panowało przekonanie, że święcone trzeba zjeść całe, by przez kolejny rok panował w domu dobrobyt i niczego nie brakowało.
Śniadanie wielkanocne składało się z „barszczu białego ze święconym jajkiem, kiełbaski, wszystkich wędzonek i koniecznie chrzanu”. Barszcz gotowany był „na kiełbasie albo na mięsie wieprzowym […]. To smaczny taki barszczyk był na takim mięsie, przyprawiony swoją śmietaną, no i chleb do tego, no i to było śniadanie.”
Żadne resztki święconki nie mogły się zmarnować „bo to jest przecież grzech rzucić, bo jest święcone”, dlatego skorupki jaj, kości, a nawet gałązki zdobiące koszyczki powinny być odpowiednio wykorzystane. Używało się ich podczas zabiegów zaklinających urodzaj, np. „skorupki daje się kurom albo się pali. […] Obsypują jeszcze wkoło mieszkanie, żeby nie dochodziło do nieszczęść” lub „biorą skorupki i jak sadzą ziemianki na polu, to zakopują, żeby był urodzaj na ziemniaki. […] U nas to się jeszcze i kurom daje żeby niosły jajka”.
Zwyczaj święcenia pokarmów chociaż w nieco zubożałej symbolicznie formie, znany jest i praktykowany w niemal całej Polsce. Śniadanie wielkanocne rozpoczyna uroczyste dzielenie się święconym jajkiem, a podczas śniadania wielkanocnego nadal króluje barszcz z jajkami i kiełbasą.