Sobótki są zwyczajowym świętem o bardzo starym rodowodzie. Obchodzono je w porze letniego przesilenia słońca, w najkrótszą noc w roku, z 23 na 24 czerwca i najdłuższy dzień - 24 czerwca. Sobótką określano także obrzędowe ogniska rozpalane wieczorem w noc świętojańską - wigilię św. Jana Chrzciciela. Po raz pierwszy w źródłach nazwa ta pojawia się w XIII wieku jako imię góry Ślęży, określanej również mianem „Sobótka”.
Ta najkrótsza noc i najdłuższy dzień w roku, zachęcały dawnych mieszkańców wsi do ludowych zabaw i obrzędów o charakterze magicznym. Przygotowania do sobótki trwały od samego rana, gdzie najczęściej młodzieńcy nad wodę znosili stosy gałęzi. Jeśli w pobliżu domostw nie było rzeki, jeziora lub stawu, wówczas ogniska palono na polanach, ugorach, miedzach lub wzgórzach. Sobótkę rozpalano także dla dusz zmarłych przodków, przeciwko czarownicom i złym mocom, jak również dla ochrony pól przed burzą i piorunami, stąd przysłowie „gdzie sobótki rozpalają, tam grady nie przeszkadzają”.
Dawniej uważano, że noc świętojańska była porą cudów. Powstało nawet przysłowie, że „na św. Jana słońce kłania się ziemi dwa razy”, czyli dwukrotnie zachodzi. Dziś noc sobótkowa traktowana jest głównie jako zabawa, wówczas była ona świętem młodzieży, a zwłaszcza młodych dziewcząt. Jeszcze w XIX wieku panny, które brały udział w sobótce zabezpieczały się przed nieczystymi mocami za pomocą różnych ziół, np. bylicą piołun, najczęściej wykorzystywaną do łączenia kwiatów w wiankach.
Oskar Kolberg tak oto zapisał: W wigilię św. Jana, na kilka godzin przed rozpoczęciem Sobótki, każda z dziewcząt gałązkami bylicy oraz liśćmi łopianu przystraja, czyli ubiera chałupę w której mieszka. […] Z pozostałych gałązek bylicy bierze jednę dłuższą, opasuje się nią koło bioder, i tak opasana idzie na Sobótkę. Bylica ma ją uchronić od bólu w krzyżu przy nachylaniu się podczas żniw. W regionie radomskim jeszcze w końcu XIX wieku gospodarze przyozdabiali chałupy bylicą i łopianem, które potem wykorzystywano w leczeniu wielu dolegliwości. Zwyczaj palenia sobótki w noc świętojańską przetrwał na wsiach, aż do połowy XX wieku głównie jako ludowa zabawa.
Na św. Jana zbierano różnorakie zioła, które później wykorzystywano do różnych zabiegów magicznych, ale również w ziołolecznictwie. Wybrane z nich np. rosiczkę, dziewannę, rutę, piołun, czy dziurawiec, zwany też zielem świętojańskim także spalano w ogniskach. Warto też dodać, że dla młodych panien największe znaczenie wśród nich odgrywał nasięźrzał, czyli języcznik - gatunek paproci oraz lubczyk, oba uważane za zioła miłości, niezbędne w różnych zabiegach magicznych.
Nieodłącznym elementem obrzędowym nocy świętojańskiej było rzucanie wianków na wodę. Młode dziewczęta przygotowane z polnych i ogrodowych kwiatów wianki umieszczały na drewnianych deseczkach, potem zapalały ustawione w środku świece i puszczały na rzece. Jeśli wianek wypłynął na wierzch wody lub wyłowił go jakiś kawaler, to oznaczało to szybkie zamążpójście skojarzonych par, a później szczęśliwe życie małżeńskie. Za niepomyślną wróżbę oznaczającą dalsze staropanieństwo odbierano zaplątanie się wianka w zaroślach, jego utonięcie albo zgaszenie ognia świecy.
Dawniej wierzono, że z dniem św. Jana kończył się okres zakazu kąpieli, gdyż powiadano, że „dopóki św. Jan wody nie ochrzci” niebezpiecznie było kąpać się w rzekach lub stawach. Ponadto mniemano, że poranne obmycie przed wschodem słońca w tym dniu, zabezpiecza przed wrzodami i świerzbem. Z kolei w Opoczyńskiem był to termin zaorywania ugorujących ściernisk pod oziminy, stąd pojawiło się określenie ugoru świętojańskiego.
Do tradycji świętojańskich należało także odprawianie wróżb o charakterze matrymonialnym. Jedną z nich praktykowaną przez młode dziewczęta w czasie sobótkowej nocy było śpiewanie przygotowanych wcześniej piosenek mówiących, że każdej pannie „przypisany” był dany kandydat. Słowa piosenek mogły zapewniać o dostaniu ukochanego, bądź przeciwnie. Dziewczęta tańcząc wokół ogniska wypraszały u św. Jana prośby o miłość i udane małżeństwo. Kiedy wszystkie sobótkowe pieśni wybrzmiały, a panny zakończyły śpiewy, do zabawy przyłączali się młodzieńcy. Najczęściej skakali przez rozpalone ognisko, wierząc w oczyszczającą moc ognia. Zdarzało się, że rytuał ten także wykonywały zakochane pary.
Prawdziwy sens palenia ogni sobótkowych już dawno uległ zapomnieniu, tak jak dawne określenia sobótek jako kupalnocka, kupalina, czy palinocka. Obecnie, najczęściej sobótki określane są mianem nocy świętojańskiej. Niegdyś wierzono, że rozpalony ogień i zebrane w dniu św. Jana zioła, mają moc odpędzania złych duchów, a że był to czas przed żniwami, to obawiano się, że niewypędzone demony mogą zniszczyć zboża na polach. Po świętojańskiej nocy dla wiejskich gospodarzy rozpoczynała się ciężka praca w polu, gdyż wedle przysłowia „na św. Jana z kosą do siana”.
Bibliografia
- A. Zadrożyńska, Światy, zaświaty. O tradycji świętowań w Polsce, Warszawa 2000.
- J. Górska- Streicher, Od obrzędu do widowiska ludowego. Zwyczaje regionu radomskiego, Radom 2015.
- J. Kamocki, J. Kubienia, Polski rok obrzędowy, Kraków 2008.
- J. Rostafiński, Noc świętojańska i kwiat paproci, Warszawa 1887.
- L. J. Pełka, Polski rok obrzędowy. Tradycje i współczesność, Warszawa 1980.
- O. Kolberg, Radomskie, cz. I, Dzieła Wszystkie, t. 20, Wrocław–Poznań 1964.