Nasze muzealne obserwatorium przyrody zawiadamia, że słońce coraz dłużej gości na niebie i już niebawem dzień dogoni noc, by 21 marca zrównać się z nią. Tymczasem w słońcu rozwijają się już pierwsze kwiaty!
Ale jak to? Przecież ziemia dopiero odmarza, a śnieg niedawno leżał na polach… Jednak pewien niepozorny krzew nic sobie z tego nie robi… Kwiaty leszczyny, całkowicie różne od barwnego wiosennego kwiecia, mogą pozostać niezauważone. Jednak każdy obserwator przyrody wie, że pojawiły się na pędach już jesienią (!), a właśnie w lutym i marcu dojrzewają, by uwolnić w eter chmury żółtego pyłku. Kwiatostany męskie o których mowa, mają postać szarozielonych frędzelków zwisających z bezlistnych jeszcze pędów krzewu. Na tych samych gałęziach, jeśli zatrzymamy się i dobrze poszukamy, znajdziemy także drugi rodzaj kwiatów – kwiaty żeńskie ukryte w pąkach, ukazujące na zewnątrz tylko bordowe znamiona słupków. Kotki leszczyny niedługo dojrzeją, a wiatr wśród bezlistnych pędów będzie mógł swobodnie roznosić pyłek. Jeśli ziarnko pyłku trafi na znamię słupka, w tym miejscu jesienią znajdziemy orzeszek!
Leszczyna pospolita (Corylus avellana), czyli orzech laskowy, leska, liska, orzeszyna… występuje pospolicie na terenie całego naszego kraju. Ma zwykle formę krzewu i dorasta do ok. 5 m wysokości, rzadko przybiera formę niskiego drzewa o wysokości do 8 m. Rośnie często jako podszyt w żyznych lasach liściastych i mieszanych, a także borach mieszanych i kwaśnych dąbrowach. Dobrze radzi sobie w zacienieniu, lubi gleby dość wilgotne i żyzne, nie znosi natomiast gleb ubogich, piaszczystych i zabagnionych. W Muzeum Wsi Radomskiej możemy spotkać ją zarówno w sąsiedztwie dworów, przy zagrodach, jak i w lesistej części skansenu, nad Kosówką.
Da się ją rozpoznać bez problemu. Zimą – po prostych, smukłych pędach wyrastających z jednego miejsca, tworzących miotlastą koronę. Wiosną i latem także po liściach, które są bardzo charakterystyczne – szerokie, okrągławe lub odwrotnie jajowate, ostro zakończone na szczycie, a u nasady sercowate.
Robiliście kiedyś wędki z leszczyny? Pewnie wielu z was złowiło na nią swoją pierwszą w życiu rybę. Dawniej wyrabiano w niej wspomniane wędziska, dzierżaki do cepów i kije do maselnic a także proste łuki. Korę wykorzystywano w barwierstwie w celu uzyskania brunatnego barwnika. Elastyczne a mocne pędy były dobrym materiałem na faszyny i płoty, wyplatano nawet nimi wozy. Z drewna krzewu wypalano węgiel drzewny, do dziś robi się z niego węgielki do szkicowania. Najcenniejsze jednak były zawsze leszczynowe orzechy – stanowiły ważne pożywienie dla ludzi i zwierząt, bogate w białko (ok. 18%) i tłuszcze (ok. 60%). Oprócz bezpośredniego ich spożywania, wytłaczano z nich cenny olej. Prawo ludowe uznawało, że orzechy, tak jak grzyby, czy zioła, można było zbierać wszędzie, także na cudzym gruncie. W kulturze tradycyjnej powszechnym zwyczajem było dzielenie się, zwłaszcza tym, co pozyskało się z natury.
Ważne miejsce leszczyna zajmowała w medycynie ludowej, wierzeniach i obrzędach. Była stosowana przeciw czarom, „różdżki leszczynowe” pomagały w wykrywaniu cieków wodnych, zakopanych w ziemi skarbów oraz… ukrytych w społeczeństwie przestępców. Ponoć, kogo słowiański sędzia wskazał takim kijem, ten był winny, a pomyłka była wykluczona… Szczególnie powszechnie stosowano leszczynę jako naturalny piorunochron. Wierzono, że chroni przed burzą, dlatego zatykano ją za dachy budynków. Na św. Jana leszczynę zatykało się także w strzechy i ściany, w celach ochronnych. W naszych okolicach święcono ją wraz z innymi „ziołami” na Matkę Boska Zielną. Liście krzewu stosowano jako lek ściągający, dodawano ją do kąpieli, wywary z nich miały być pomocne na wszelkie rany.
Pospolite rośliny, które spotykamy w naszym otoczeniu mogą pozostać czasem przez nas niezauważone. Warto zatrzymać się by je dostrzec, poznać lepiej i móc korzystać z dobrodziejstw, jakie nam dają. I przy okazji dowiedzieć się skąd mamy dziś pyszne orzeszki w czekoladzie lub krem orzechowy w wafelkach.