W tradycyjnej kulturze ludowej końcówka listopada to czas szczególny, wręcz magiczny, dla kawalerów i panien. A wszystko za sprawą dwóch wieczorów – 24 listopada, wigilii św. Katarzyny, patronki mężatek, dziewcząt i młodzieńców, pragnących się ożenić oraz 29 listopada, wigilii św. Andrzeja, opiekuna panien na wydaniu.
Zbliża się adwent, kończy rok obrzędowo-liturgiczny, nastaje wyjątkowy czas. Natura, tajemnicze postaci spoza ziemskiego świata znające przyszłość zdradzają ją wtedy dziewczętom i młodzieńcom. Nigdy jednak informacji o tym, co ma się wydarzyć, nie podają bezpośrednio, a za sprawą licznych symboli. I tak chłopcy w przeddzień świętej Katarzyny próbują dociec z jaką panną połączy ich los, a dziewczęta w wigilię świętego Andrzeja wypatrują przepowiedni swojej matrymonialnej przyszłości.
Pochodzenie wróżb andrzejkowych nie zostało ustalone. Wiadomo jednak, że pierwsza wzmianka o nich pojawiła się w Polsce w XVI w. Dawniej andrzejki i katarzynki traktowano bardzo poważnie, wróżby odprawiano początkowo w odosobnieniu, później w grupach. Dziś andrzejki kojarzą się głównie z organizowanymi przed zbliżającym się adwentem spotkaniami w gronie znajomych.
Wróżby kawalerów były krócej praktykowane niż dziewcząt. Jeszcze w XVIII w. młodzieńcy zasięgali informacji o przyszłych żonach, ale zwyczaj katarzynek zanikł w połowie XIX stulecia.
Przed dniem św. Katarzyny chłopcy ucinali gałązki wiśni i zasadzali je w donicę lub wkładali w naczynie z wodą, a czyja zakwitła przed Bożym Narodzeniem, tego czekał rychły i szczęśliwy ożenek. Kawaler chcąc poznać imię swej wybranki w katarzynkowy wieczór wkładał pod poduszkę kartki z wypisanymi żeńskimi imionami. Rano po przebudzeniu młodzieniec wyciągał jedną kartkę, a wypisane na niej imię miało być imieniem przyszłej żony. W podobny sposób wróżyły też dziewczęta.
Panny sposobów na pozyskanie wiedzy o przyszłym małżonku i kolejach życia znały sporo. Najbardziej znane są wróżby z woskowych figurek (czasem zamiast wosku stosowano ołów lub cynę), które tworzyły się na zimnej wodzie, gdy wlany tam gorący wosk nagle twardniał w zadziwiających kształtach. Podświetlano je, a cienie na ścianie przywoływały skojarzenia. Na ich podstawie domyślano się przyszłości w kwestii założenia rodziny, życia, śmierci.
Inną znów wróżbą było puszczenie na wodę w misce dwóch woskowych świec, świeczek w łupinach orzecha, igieł lub listków. Jeżeli płynąc spotkały się, znaczyło, że dziewczyna niebawem miała wyjść za mąż.
Zgromadzone w jednej izbie panny wróżyły sobie również za pomocą trzewików. Zdjęte z lewej nogi buty kładły jeden za drugim od ściany ku drzwiom do sieni. Który z nich pierwszy za próg dosięgnął, tego właścicielka pierwsza mogła szykować się do zamążpójścia.
Popularną też wróżbą było przepowiadanie przyszłości za pomocą symbolicznych przedmiotów umieszczonych pod talerzykami. W naczyniach chowano kwiatek albo listek, koronkę, czepek. W innej wersji wróżby mogły być to różaniec, obrączka i grudka ziemi. Kwiatek, listek oznaczały staropanieństwo. Koronka czy różaniec to znak, że wróżącą czeka życie klasztorne. Zaś czepek i obrączka zwiastowały rychłe zaślubiny. Grudka ziemi miała oznaczać śmierć lub długą chorobę.
Podczas wieczornych rytuałów wróżenia korzystano też z pomocy zwierząt. I tak podpowiedzieć los panny miał najczęściej pies, któremu kandydatki do zamążpójścia kładły przed nos smakołyki takie jak np. kęsy chleba, kawałki chleba okraszone tłuszczem, kulki tłuszczu, kości z nogi wołowej. Czyj kawałek pies pierwszy uchwycił, ta pierwsza miała zostać żoną. Podobnie postępowano z kogutem, któremu panny rozrzucały ziarna pszenicy.
Wieczorem panny stojąc na rogu swojego domu, nasłuchiwały z której strony pies szczeka, gdyż z tej okolicy miał przybyć kawaler. W andrzejkową noc dziewczęta przykładały ucho do szyby swej chaty i próbowały podsłuchać jaki los je czeka. Jeśli panna usłyszała, np. „pójdź, zrób, przynieś” oznaczało, że rychle wyjdzie za mąż. Słowa typu „siedź, nie bierz” itp. nie zwiastowały małżeństwa w najbliższym czasie.
W wigilię świętego Andrzeja dziewczęta przychodziły rano po wodę do studni i zaglądały do niej z nadzieją, że zobaczą w zwierciadle wody odbicie przyszłego męża. Próbowały poznać też przyszłość wędrując wzdłuż płotu i licząc kolejne sztachety, powtarzając na zmianę: ten wdowiec, ten młodec (kawaler). Inne znów praktyki polegały na łapaniu w sidła przyszłego małżonka. Dziewczęta o późnym zmroku zastawiały sieci na uczęszczanych drogach w przekonaniu, że chłopiec, który wpadnie w takowe, jest przeznaczony dla tej, co je zastawiła. Same czyhały w ukryciu na „zdobycz”.
Szczególne znaczenie miały też sny młodych dziewcząt w andrzejkową noc. Sen, w którym pojawiał się mężczyzna miał przepowiadać wyjście za mąż, kołyska – narodzenie dziecka, pies – staropanieństwo, trumna – śmierć. Interpretacja snów tak naprawdę była dość dowolna.
Jeżeli jakiś kawaler przyśnił się pannie, znaczyło, że za niego wyjdzie za mąż. Żeby się jednak przyśnił przyszły małżonek, dziewczęta pościły cały dzień i modliły się do św. Andrzeja. Chcąc zwiększyć szansę na pojawienie się we śnie potencjalnego kandydata, wkładały pod poduszkę elementy męskiej garderoby, cegłę owiniętą w kalesony lub maglownicę. Dziewczęta na Wileńszczyźnie miały nieco inny sposób na tę wróżbę. Jadły wieczorem duży kawałek mocno solonego śledzia. Dzięki takiej „kolacji” we śnie miał pojawić się przyszły małżonek podający spragnionej pannie kubek z wodą.
Panny obawiały się, że przyśni się im w tę ważną noc zły duch, upiór czy zmora. Chcąc chronić się przed niechcianymi istotami mogącymi przeszkodzić w nocnych wróżbach, dziewczęta nacierały czosnkiem klamki, drzwi, progi, parapety, ramy okien i furtki. Miał on odganiać siłę nieczystą.
Sposobów na poznanie swej matrymonialnej przyszłości w katarzynki czy andrzejki było bardzo dużo. Wszystkie sprowadzały się do poszukiwania odpowiedzi na nurtujące pytanie panien i kawalerów: z kim i kiedy połączy ich los?
Dziś wróżby andrzejkowe nie są praktykowane, a jeśli nawet, to nie są one brane na poważnie. To raczej sposób urozmaicenia zabaw i imprez towarzyskich. Warto jednak w przeddzień św. Katarzyny czy św. Andrzeja przypominać o tradycji wróżbiarskiej naszych przodków i przekazywać ją kolejnym pokoleniom.
Bibliografia:
- Fischer, Etnografia słowiańska, z. 3 Polacy, Lwów – Warszawa 1934.
- Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, Warszawa 1985.
- Baranowski, Życie codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku, Warszawa 1969.
- J. Pełka, Polski rok obrzędowy, Warszawa 1980.
- Gloger, Rok polski w życiu, tradycji i pieśni, Warszawa 1900.
- Kossak, Rok polski. Obyczaj i wiara, Warszawa 1998.