W dawnej tradycji ludowej, 12 marca uroczyście obchodzono dzień św. Grzegorza – doktora Kościoła i biskupa Rzymu, żyjącego na przełomie VI i VII wieku.
W Polsce uważany był za patrona nauczycieli i uczniów rozpoczynających edukację w szkołach elementarnych i parafialnych. Zapewne wynikało to z tego, że papież Grzegorz Wielki zasłużył się w zakładaniu szkół i podniesieniu poziomu oświaty. Według niektórych badaczy w tym dniu rozpoczynał się rok szkolny, stąd już kilka dni wcześniej nauczyciele – księża, nazywani bakalarzami lub klechami, obchodzili w towarzystwie organistów domy, przypominając o mających się rozpocząć zajęciach szkolnych. Podczas lekcji uczniowie utrwalali kaligrafię, uczyli się czytać, a na religii śpiewali pobożne pieśni.
Staropolskie Gregorianki przyjęły się w Polsce w XVI wieku i były obchodzone do II połowy XIX wieku. Zygmunt Gloger w swojej Encyklopedii tak oto zapisał: Dzień tegoż patrona poświęcony był zabawom szkolnym, nazywanymi Gregorjankami. W ówczesnej ludowej tradycji panowało bowiem przekonanie, że tego dnia „Święty Grzegorz miał skupować dzieci na targ przywiezione i oddawać je do szkoły”. Odtąd 12 marca stał się dniem, w którym oddawano synów do szkół, a Święty stał się tym samym patronem męskiej młodzieży. Ponadto w tym dniu we wszystkich szkołach dzieci recytowały wiersze, oracje i śpiewały różne piosenki na cześć św. Grzegorza. Warto zatem przybliżyć też inne tradycje z nim związane.
Niegdyś w całej Polsce powszechnie praktykowany był zwyczaj chodzenia „po Grzegorzu” starszych żaków ze szkół po okolicznych wsiach lub miasteczkach. Na ziemi małopolskiej i na Żywiecczyźnie do lekkich leszczynowych kijów chłopcy przywiązywali bądź też przylepiali chorągiewki z podobizną Świętego. Dodatkowo od spodu doczepiano kolorowe wstążki, a do kija przytwierdzano też mały krzyżyk. Każdy z uczestników wyprawy na drogę zabierał ze sobą dzwonek. Poprzebierani chłopcy, m.in. za bakalarza, księdza czy kościelnego, udawali się do domów i tam śpiewali następującą pieśń:
Dziś mamy święto św. Grzegorza,
Sławnego patrona, już idzie zima do morza.
Szkoły, klasztory, on wszystkie założył
Aby tę wiarę po świecie rozmnożył.
Ojcowie! Matki!
Dajcie swe dziatki!
Do szkoły dajcie, a nie odmawiajcie!
Po zakończonym występie przybyli goście rozdawali domownikom obwarzanki, a w zamian dostawali symboliczne datki do puszek oraz dodatkowo masło, jaja i sery. Przemierzając kolejne wioski i miasteczka dziatwa szkolna nawoływała: Gre, gre, gre, gory, pójdźcie dzieci do szkoły! Następnie udawali się do swojego nauczyciela, który rozporządzał zdobytymi podarkami. Po otworzeniu puszki dzielił między wszystkich obecnych zebrane pieniądze oraz produkty spożywcze.
W literaturze przedmiotu natrafiamy również na obchody związane z dniem św. Grzegorza w regionie radomskim. W jaki sposób to świętowanie przebiegało, można przekonać się na przykładzie wsi Jedlnia, znajdującej się w pobliżu Radomia. Jego obrzędowość w pełni zobrazował ksiądz Józef Gacki – ówczesny opiekun szkoły, mieszczącej się przy parafialnym kościele, w której był zwyczaj „chodzenia po gregórkach”. Mianowicie, polegał on na tym, że grupka uczniów przebierała się i chodziła po okolicznych domostwach, zbierając różne datki. Jeden z nich wcielał się w postać biskupa, dwóch było księżmi, a z kolei czwarty udawał sługę kościelnego. W wykonanych z papieru przebraniach udawali się do pobliskich chałup i tak oto głośno śpiewali:
Dajcież nam miód i na obwarzanki,
Sprawimy sobie gregorjanki.
A dajcie, dajcie i nie odwlekajcie,
A jak nie macie, to się postarajcie.
Najczęściej do koszyka ucznia, przebranego za sługę kościelnego, wrzucano jaja oraz suszone polne gruszki czy śliwki. Po zebraniu przez dziatwę szczodrych darów, po powrocie do swoich domów, nakłaniali rodziców do zaprowadzenia ich do szkoły.
Z kolei opis zwyczajów, dotyczących obchodów 12 marca w okolicy Kozienic przedstawił ksiądz Jan Wiśniewski. W swoim Dekanacie kozienickim dokładnie opisał zwyczaj chodzenia przebranej młodzieży szkolnej po wsi Brzóza i okolicznych miejscowościach. Tradycje te praktykowano do 1870 roku, gdzie wówczas po wsiach można było spotkać wędrujący od chałupy do chałupy „improwizowany uczniowski kler”. Ciekawostką jest, że ich pochód zaczynał się już kilkanaście dni przed dniem św. Grzegorza. Przekraczając próg chałupy przybyli chłopcy pozdrawiali domowników słowami : „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, a potem prezentowali swój wokalny występ. Warto podkreślić, że gościnność przebranym uczniom okazywali zarówno biedni, jak i zamożni gospodarze wiejscy. W podziękowaniu za odwiedziny obdarowywali chłopców produktami własnego wyrobu, wśród których nie mogło zabraknąć: serów, masła, chleba, kiełbas oraz jaj. Często dostawali także niewielkie datki pieniężne. Co ciekawe, część z zebranych artykułów uczniowie podarowywali swojemu nauczycielowi, którego nazywali panem dyrechtórem. W zamian wychowawca fetował swoich wychowanków bułkami, obwarzankami, grzanym piwem i słodyczami. Z kolei pilniejsi uczniowie, w nagrodę za wyniki w nauce, otrzymywali od swego opiekuna książeczki do nabożeństwa, bądź dawne elementarze, w których na pierwszej stronie zapisana była maksyma: Rano wstawszy uczyń znak krzyża świętego. Zatem nie trudno zauważyć, że dzień św. Grzegorza stał się okazją do wspólnej zabawy i biesiadowania nauczycieli wraz ze swoimi wychowankami. Podczas uroczystości najmłodsi uczniowie niejednokrotnie płatali różne figle, np. zawieszając na szyi swoich wychowawców girlandy z nawleczonych na sznurek obwarzanków. Tradycje te przetrwały w Polsce wiele stuleci, a ostatecznie zanikły pod koniec XIX wieku.
Warto też wspomnieć, że w dawnej tradycji ludowej dzień św. Grzegorza rozpoczynał przedwiośnie i odtąd wyczekiwano nadejścia odwilży i roztopów. Odzwierciedleniem tego przekonania były powszechne powiedzenia: „Na świętego Grzegorza idzie zima do morza”, czy też „Grzeje więcej, lody płaczą, rzeki warczą, brzegi znaczą”. Niektóre z przysłów odnosiły się także do upraw, siewu, czy też wypasu zwierząt. Oto przykładowe: „Po świętym Grzegorzu nie paś bydła na zbożu” albo „Groch święty Grzegorz zasiewa, soczewicę Jakub miewa”. Z kolei wigilia tego dnia była dla wiejskich gospodarzy pierwszym terminem siania rozsady kapusty.
Staropolskie Gregorianki stały się przeżytkiem. Święto przetrwało jeszcze jakiś czas w postaci fragmentów pastorałek, czy zapomnianych dzisiaj przysłów, jak np. „Ubrać się jak na jakie gregorianki”. Dawniej celebrowane, a obecnie kompletnie zapomniane obchody dnia św. Grzegorza są świadectwem obyczajowości naszych pradziadów. Ukazują jej niezwykłość i pomysłowość, towarzyszącą mieszkańcom wsi od dziecięcych lat.
Bibliografia:
Gierała Z., Cztery pory roku w podaniach i obrzędach ludowych, Warszawa 2001.
Gloger Z., Encyklopedia staropolska ilustrowana, T. II, Warszawa 1996.
Karłowicz J., Gregorjanki, [w:] Lud. Organ Towarzystwa Ludoznawczego we Lwowie pod red. A. Kaliny, R. 2, Lwów 1896.
Kolberg O., Radomskie, cz. I. Dzieła wszystkie, t. 20, Wrocław-Poznań 1964.
Ogrodowska B., Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce, Warszawa 2001.
Wiśniewski J., Dekanat kozienicki, Radom 1913.
Wyrobek E., Gregorjanki czyli Gregoły, [w:] Kuryer Literacko-Naukowy, nr 10, Warszawa 1926.