Tradycyjnie z pierwszą niedzielą Adwentu, przypadającą między 27 listopada a 3 grudnia rozpoczyna się nowy rok liturgiczny. Adwent (z łac. „advenire” – przychodzić) zapisał się w kalendarzu kościelnym jako czterotygodniowy czas radosnego czuwania i duchowego przygotowania na narodzenie Chrystusa. Okres ten symbolizuje cztery tysiące lat oczekiwania Mesjasza przez świat, tęskniący do Niego. Tym samym, w dorocznej obrzędowości jest czasem przełomu.
W folklorze ludowym bywa także określany Świętym Adwentem lub Przedgodami, gdyż poprzedza Boże Narodzenie zwane Godami. Dawniej, już w dniu św. Marcina na porannej mszy śpiewano: Paratus sum ad Adventum Domini, co znaczyło „Gotów jestem na przyjście Pana”, a przy ołtarzu stała zapalona roratka. Z kolei w średniowieczu określany był też „Czterdziestnicą”, ze względu na jego pokutny charakter i w odniesieniu do 40-dniowego postu, nawiązującego do okresu wielkopostnego. Stąd, „na Marcina” po raz ostatni objadano się utuczoną, pieczoną gęsią, bowiem nazajutrz rozpoczynał się czas długiego „suszenia”.
Oto, jak zaznaczył jego początek Oskar Kolberg:
Święta Katarzyna
Adwent zaczyna:
Święty Jędrzej
jeszcze mędrzej
Święta Katarzyna śmiechem,
Święty Andrzej grzechem.
Życie religijne polskiej wsi nie ograniczało się tylko do udziału w obrzędach liturgicznych, ale głównie było wyrażane całościową pobożnością ludową. Post adwentowy i towarzyszące mu tradycje bardzo silnie wpłynęły na folklor i znalazły odbicie w życiu codziennym mieszkańców. Podczas Świętego Adwentu lud przystępował do spowiedzi, przestrzegano postu, zakazane były śluby, wesela oraz zabawy z nimi związane, milkła muzyka i wesołe przyśpiewki, bo zgodnie ze starym przysłowiem: „Święta Katarzyna klucze pogubiła, Święty Jędrzej znalazł, skrzypki zamknął zaraz”. Czas ten charakteryzował się wyciszeniem, związanym z zaprzestaniem udziału w hucznych imprezach oraz pewnego rodzaju gotowością na przyjście Dzieciątka Jezus.
W trakcie Przedgodów codziennie uczestniczono w roratach, znanych już w Polsce od XIII wieku. W Poznaniu wprowadził je książę Przemysław Pobożny, a w Krakowie zapoczątkował król Bolesław Wstydliwy, który był znany ze swej pobożności. Była to msza wotywna odprawiana przed świtem ku czci Najświętszej Marii Panny. Jej godzina rozpoczęcia miała symboliczne znaczenie. Zwłaszcza chrześcijanie wierzyli, że rozpoczynając modlitwy przed wschodem słońca wyrażają w ten sposób swoją „czujność w oczekiwaniu na przyjście Zbawiciela i gotowość na Sąd Ostateczny”. Nabożeństwo to swoją nazwę wzięło od pierwszych słów pieśni błagalnej, którą śpiewano w jego trakcie: Rorate coeli desuper – „Spuśćcie rosę niebiosa”, a przed jego rozpoczęciem intonowano „Godzinki” będące pieśnią ku czci Matki Bożej. Cała wieś, zwłaszcza kobiety i dzieci, uczestniczyła w roratach. Podczas mszy na ołtarzu zapalano wielką woskową świecę, udekorowaną błękitną wstążką nazywaną roratnicą lub roratką, która symbolizowała Matkę Bożą. Podobnie wierni przybywali do kościoła z woskowymi świecami w dłoni. Idąc na roraty drogę oświetlali sobie łuczywami, które wykonane były często ze smolonych świerkowych szczap albo wysuszonych i skręconych witek brzozowych. Pod koniec mszy od roratnicy dzieci zapalały lampiony, z którymi wracały do domu, niosąc światło wiary. W trakcie nabożeństwa zapalano także świece umieszczone w wielkim siedmioramiennym świeczniku, stojącym na ołtarzu. W dawnej Polsce oznaczały one króla, jak również poszczególne stany, tj. duchowny, rycerski, magnacki, szlachecki, mieszczański i chłopski. Podczas mszy odprawianej w katedrze na Wawelu, każdy z wybranych przedstawicieli składał ofiarę pieniężną na ołtarzu, wypowiadając przy tym uroczystą formułę: „Gotowy jestem na sąd Boży”. W pełni wyraża to poniższa strofa:
Tak siedem stanów ziemicy całej, Siedmiu płomieńmi jasno gorzały. Siedem modlitew treści odmiennej Wyrażał świecznik siedmioramienny.
Oprócz roratki w kościele zapalano także ustawione w specjalnym wieńcu choinowym cztery świece, które zapowiadały kolejne niedziele Adwentu. Światło świec oznaczało nadzieję, zaś całościowo wieniec adwentowy symbolizował wyczekujący w miłości i radości lud Boży na narodziny Chrystusa.
Dawniej w Krakowie podczas Przedgodów kapela instrumentów dętych grywała hejnały z wieży Mariackiej na pamiątkę słów Pisma Świętego: „Śpiewaj trąbą Syonie”, czyli zapowiedzianego wezwania Archanioła na Sąd Ostateczny. Natomiast na Mazowszu i Podlasiu młodzież w tym czasie rano i wieczorem grała na ligawkach, które swym wyglądem mogły przypominać trąbę archanielską. Ich dźwięk miał zwiastować oczekiwanie na narodzenie Syna Bożego, zaś złowieszcze trąbienie kojarzone było z niepokojem sumień przed powtórnym przyjściem Zbawiciela na końcu czasów. Jednakże, głównie przypominało mieszkańcom wsi o porannej pobudce na roraty. Z nabożeństwem związany był także pewien zwyczaj wróżebny. Po skończonej mszy wracające o świcie z kościoła panny na wydaniu zaczepiały napotkanych chłopców, obłapiały ich swawolnie dookoła i wołały: „Roracie, roracie, jak na imię macie?". Podobno w ten sposób poznawały imię swojego przyszłego małżonka. Z kolei panowie, wykorzystując różne sposobności także zabiegali o względy młodych panien, zgodnie z porzekadłem „Kto się zaleca w adwenta, ten będzie miał żonę na święta”.
Niezwykłe umiłowanie tradycji wsród wiejskiej społeczności przejawiało się w świątecznych przygotowaniach. Już na kilka tygodni wcześniej planowano i wykonywano wszelkie prace gospodarskie. Okres adwentu był czasem, kiedy gospodarze młócili zboża na świąteczne wypieki, a kobiety w długie, jesienne wieczory poświęcały się domowym obowiązkom. Ładziły chałupy, prały oraz przygotowywały i gromadziły zapasy na wigilijną wieczerzę. Rolnicy wstrzymywali się z pracami w polu, obawiając się nieurodzaju w kolejnym roku w myśl przysłowia „Kto ziemię w adwent pruje, ta mu trzy lata choruje”. Przepowiadano także przyszłoroczne plony, dlatego też chłopi bardzo wnikliwie obserwowali przyrodę i pogodę, bowiem „gdy w adwencie szadź na drzewach się pokazywała to rok urodzajny im zwiastowała”.
Wieczorami zamężne kobiety i młode panny spotykały się gromadnie w jednej z chałup i przystępowały do darcia pierza, zwanego też skubaniem. Już od października w wieśniaczych zagrodach tuczono drób przeznaczony na bożonarodzeniowe uczty. Puch i pióra wykorzystywano do robienia poduch i pierzyn, wchodzących w skład wiana dla dziewcząt. Podskubki były żmudną pracą i zajmowały wiele dni, stąd stały się formą sąsiedzkiej pomocy, w czasie której toczyły się gawędy i opowiadano sobie niezwykłe historie. Kobiece wieczory budziły duże zainteresowanie wśród kawalerów. Wieczorne zajęcia często przerywało wtargnięcie grupki chłopców i mężczyzn, którzy płatali kobietom różne figle, np. dmuchali w darte pierze albo wpuszczali do środka wróble lub gołębie, które rozrzucały zgromadzony puch na całą izbę. Dzięki tym zabawom, przeradzającym się często w zaloty zawierały się znajomości i swatały pary.
Podczas adwentowych spotkań wykonywano również prace związane z przędzeniem nici z lnu na wrzecionach lub kołowrotkach i zajmowano się przebieraniem fasoli i grochu. Oprócz przygotowanych przez gospodynię skromnych posiłków, zajęcia umilały plotki oraz radosne śpiewanie świeckich i pobożnych pieśni. Wieczornice poświęcano również na robienie świątecznych ozdób. Ich przygotowywanie należało głównie do dzieci i panien, które dbały o wystrój dekoracyjny chałupy i jej estetykę. Do ich wykonania używano łatwo dostępnych materiałów, tj.: słomy, grochu, fasoli, orzechów, wydmuszek jaj, papieru, bibuły, pudełek po zapałkach. Z produktów powstawały przepiękne ozdoby choinkowe, chociażby śnieżynki, kokardki i łańcuchy, mikołaje, krasnoludki i aniołki.
Przed nadejściem Świąt Godnych, zwłaszcza po dniu św. Łucji porządkowano chałupy i obejście. Gruntownie wymiatano wszystkie kąty, usuwano pajęczyny, myto okna. Izby bielono za pomocą pędzla zrobionego z wiązki słomy prosa, tzw. prośnianki i ozdabiano na różne sposoby. Powstawały nowe firanki z papieru wycinane w różne wzorki, za obrazy zatykano robione na tę okazję kwiatki z bibuły albo ścięte latem i ususzone. Na glinianą podłogę po zamieceniu wysypywano nowy piasek, a w niektórych regionach pod powałą izby wieszano wieniec adwentowy pleciony z choiny, ozdobiony świeczkami i wstążkami. Dodatkowo porządkowano zagrody z różnych, niepotrzebnych rzeczy i odpadków.
Ludowy Adwent upływał na całodziennych zajęciach, ale również był oczekiwaniem na Boże Narodzenie. W folklorze polskim, okres ten stanowił duchowe przygotowanie się do najbardziej tradycyjnych, rodzinnych polskich Świąt Godnych. Był to także czas wybaczenia i pojednania, by potem przy wigilijnym stole nikt nie był samotny. Same Święta stały się chwilą, kiedy wierzenia, religijność i tradycje ludności wiejskiej w pełni splotły się z liturgią kościelną.
Bibliografia
Braun K., Braun K., Zwyczaje doroczne, Warszawa 2007.
Boże Narodzenie w Radomskiem z cyklu „Radomski rok obrzędowy”, pod red. Z. Skuzy, Radom 2002.
Burzyński T., Zwyczaje i obrzędy okresu Adwentu, [w]: Rocznik Lubaczowski, pod red. Z., Kubraka, T. 5, Lubaczów 1994.
Gloger Z., Encyklopedia staropolska ilustrowana, T. 1, Warszawa 1900.
Kamocki J., Kubiena J., Polski rok obrzędowy, Kraków 2008.
Kolberg O., Mazowsze, T. 1, Kraków 1885.
Ogrodowska B., Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2004.
Szymanderska H., Polskie tradycje świąteczne, Warszawa 2003.
Zadrożyńska A., Powtarzać czas początku, cz. 1, Warszawa 1985.