W Wielki Czwartek po odśpiewaniu hymnu "Chwała na wysokości Bogu" milkną w kościele wszystkie dzwonki.
W Wielki Czwartek po odśpiewaniu hymnu „Chwała na wysokości Bogu” milkną w kościele wszystkie dzwonki. Po zakończeniu mszy świętej Najświętszy Sakrament przenosi się do specjalnie przygotowanej „ciemnicy”. Z ołtarzy zdejmuje się obrusy, krzyże i lichtarze. Obnażone ołtarze oznaczają, że tego dnia nie będzie dokonywać się na nich Ofiara Eucharystyczna aż do Oficjum Zmartwychwstania. Milczące dzwony zastępują kołatki. Jeszcze do niedawna używana w Radomskiem kołatka to deseczka z uchwytem z jednej strony, a z bijakiem z drugiej. Chłopcy chodzili z kołatkami po wiosce przed mającym się odbyć nabożeństwem i bili nimi, które w zastępstwie dzwonu nawoływały wiernych na mszę świętą. To dzień męki i śmierci Chrystusa na krzyżu, w kościele dzień najgłębszej żałoby. Liturgia wielkopiątkowa kończy się przeniesieniem Sakramentu do „grobu Chrystusa”. W całej Polsce, we wszystkich kościołach, z dużym zaangażowaniem parafian urządza się groby pańskie. Projekt architektoniczny grobu uzależniony jest od inwencji księdza. Parafinie włączają się czynnie w realizację oraz kupują kwiaty. Tonący w kwiatach grób często ma w sobie symbole patriotyczne, nawiązujące do aktualnej sytuacji politycznej. Na wzór relacji ewangelicznej, przy grobie pełnione są warty. Warty takie w większości wsi radomskich pełnią członkowie Ochotniczych Straży Pożarnych. Na wzór relacji - ale z jakże inną intencją niż centurioni rzymscy. Straże stojąc na baczność przy grobie oddają tym hołd Chrystusowi. Przy każdej zmianie warty (dopiero od niedawna skróconej do godziny 22.00 zamiast całonocnej) wydawana jest komenda „Bogu pokłon”.
Wielki Piątek to dzień ścisłego postu. Do dziś niektórzy, zwłaszcza osoby starsze, starają się w ogóle powstrzymać od jedzenia. Obowiązuje zakaz wykonywania ciężkich prac. Nie wolno zwłaszcza „dziabać, rąbać, gwoździ wbijać, bo to jakby w Jezusa”. Podobnie, kobiety miały całkowity zakaz prania, zwłaszcza jeśli wymagało to użycia kijanek; oznaczało to otłukiwanie Jezusa. Wyjątkowo ciężko dotrzymać w Wielki Piątek postu, przecież to ostatni dzień na przygotowanie świątecznego jadła. Pieczono chleby, placki, drożdżowe baby. Nawet najbiedniejsi musieli mieć babkę z pszennej mąki, słodkie bułki z serem i do mięs bułeczki z kminkiem. W garnkach wrzały bigosy, sosy chrzanowe, tłuste żurki, specjalny zapach flaków rozchodził się po domu. Żadna gospodyni bez tych potraw nie wyobrażała sobie świąt. Nie można było zapomnieć o baranku. Jeśli na targu nie kupiono gipsowego, szklanego czy z cukru, trzeba było, jak za najdawniejszych czasów, uformować go w maśle.
Do połowy XX w. w niektórych wsiach powiatu zwoleńskiego zachował się zwyczaj kąpieli w Wielki Piątek. Wcześnie rano udawano się do źródeł, nad brzegi wód, gdzie dokonywano obmycia. Jest to przykład wczesnowiosennej kąpieli wykonywanej dla zabezpieczenia zdrowia i urody, a symbolicznie dokonania rytualnego oczyszczenia.
Wielka Sobota to ostatni dzień Wielkiego Tygodnia, a zarazem trzeci i ostatni dzień Triduum Paschalnego, tuż przed Niedzielą Wielkanocną. W Kościele Katolickim jest to dzień wyciszenia i oczekiwania na przyjście Chrystusa. Przez cały dzień trwa adoracja Najświętszego Sakramentu w przygotowanej specjalnie na tę okazję kaplicy symbolizującej grób Chrystusa. W Wielką Sobotę, podobnie jak w Piątek, nie są celebrowane msze święte. Co prawda, po zapadnięciu zmroku odprawia się msze Wigilii Paschalnej, ale należy już ona do obchodów Niedzieli Wielkanocnej. Liturgia światła - zyskiwała specjalną oprawę dzięki temu, że rozpoczynała się po zapadnięciu zmroku. Przed kościołami rozpalano ogniska, ich płomienie święcono i zapalano od nich płomień paschału. W ogniskach palono tarninę, której ciernie zabierano do domu. Od poświęconego ognia zapalano własne świece, które wierni zanosili do domu. Niegdyś tym właśnie ogniem rozpalano, wygaszane wcześniej – w Wielki Czwartek, piece. Rozpalanie w domu nowego ognia od ogarka poświęconego w Wielką Sobotę jest nawiązaniem do dawnych praktyk odnawiania i oczyszczania ognia. Należy tu wspomnieć, że ogień darzono szczególnym kultem - nie znieważano go, a więc nie pluto do niego, nie wylewano weń pomyj, a niegdyś nigdy go nie wygaszano, stąd konieczność „odnowienia” praktykowano w Wielką Sobotę lub przy okazji święta Matki Boskiej Gromnicznej. Prawdopodobnie owo odnawianie ognia, zakaz wykonywania określonych prac (podobnych jak w okresie bożonarodzeniowym) oraz niektóre z potraw wielkanocnych, są ostatnim śladem wiosennego kultu zmarłych.
Kolejna część uroczystości wiąże się z sakramentem chrztu - odnawia się przyrzeczenia chrzcielne i święci wodę, zanurzając w niej paschał. Ważną rolę, i to w ciągu całego roku, odgrywała ta właśnie woda. Każdy nabierał jej w przyniesioną buteleczkę i zabierał do domu. „Święconą wodę pije się, jak się jest chorym, ziemniaki się kropi, żeby lepiej rosły, a w ogóle dobrze mieć”. Najbardziej znanym zwyczajem jest święcenie pokarmów. Przygotowaniem pokarmów do „święconki” zajmowała się gospodyni. Jeszcze w okresie międzywojennym było to bardzo proste. Do drewnianej niecki wkładano całe pożywienie przygotowane na święta. Z czasem zaczęto ograniczać ilość potraw. „Na talerzu się układało jajka, chlebek, a dookoła pęto kiełbasy. Na tym specjalnie tarty chrzan, sól i ocet”. Do wsi odległych od kościoła o kilka kilometrów przyjeżdżał w sobotę wikariusz. Wszystko zanoszono do domu wybranego gospodarza i tam święcono. Towarzyszyły temu uderzenia klekotkami. Współcześnie święconkę nosi się do kościoła. Niektórzy twierdzą, że „dlatego jest koszyk, bo lepiej nieść. Jak ksiądz przyjeżdżał, to można było na talerzu, jak trzeba nosić, to wygodnie w koszyku, bo jest jak trzymać”. Do dziś przestrzega się zwyczaju, aby nie ruszać, nie przesuwać i oczywiście nie zjadać niczego z koszyka, aż do niedzielnej rezurekcji. Naruszenie tego zakazu to niechybnie mrówki w mieszkaniu. Z poświęconym jadłem i wodą, po długich przygotowaniach wielkopostnych można wkroczyć w największe chrześcijańskie święto zmartwychwstania pańskiego.